Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

WOLF – Canis Lupus

 
(1973 Esoteric / Deram)
Autor: wasz Pit

wolf-canislupus

Curved Air legendą progresu jest i basta! Po spektakularnym sukcesie pierwszych dwóch albumów od tej supergrupy odeszli muzycy, będący jej podporą – klawiszowiec Francis Monkman oraz bohater niniejszej rozprawki Darryl Way, którego potem zastąpił nie mniej utalentowany Eddie Jobson (niewtajemniczonym polecam kolejną supergrupę – UK). Nie będziemy jednak zachwycać się tutaj Curved Air, ponieważ na warsztat bierzemy solowe dokonania Way’a. Można chyba tak powiedzieć w przypadku grupy Wolf, bo pełna jej nazwa na okładkach płyt oraz we wszelkich katalogach wytwórni Decca brzmi Darryl Way’s Wolf.

Way pragnął stworzyć samodzielnie, jak to określił, „cięższy zespół macho” :-) Czy zabieg ten się udał, nie mi to oceniać. Zwłaszcza z perspektywy analizy męskości członków takich grup, jak Motorhead, Motley Crue czy choćby Slayer (ci to dopiero byli macho!). Muzyka po latach jednak pozostała i skoncentrujmy się na niej. Debiutancki album formacji Wolf wyróżnia się najbardziej kompozycjami instrumentalnymi a zwłaszcza środkową częścią utworu „Chanson Sans Paroles” ale o tym później. Partie skrzypiec we wszystkich kompozycjach są najjaśniejszymi stronami tej płyty. Way wyśmienicie szarżuje ale też potrafi stworzyć ciepły klimat, jak choćby w kończącym płytę utworze „McDonald’s Lament”.

Cóż można powiedzieć o muzykach towarzyszących założycielowi grupy na tym albumie? Nie daje nam bliżej poznać swoich umiejętności instrumentalnych John Etheridge, którego gitara tutaj jedynie jest instrumentem rytmicznym – wszelkie improwizacje i partie solowe należą do skrzypiec. John zresztą był młodym muzykiem i dopiero u boku Way’a zaliczył swój tak prestiżowy debiut. Jedyny niestety wspaniały popis gry na gitarze, i to w dodatku akustycznej, John Etherigde prezentuje nam w spokojnej kompozycji „Go Down”. Mało…!

Z kolei Dek Messecar to śpiewający basista – jego głos najbardziej wyróżnia się chyba w utworze „Isolation Waltz”. To kompozycja z wyraźnie zauważalnym wokalnie pazurem i najciekawszą partią solową Way’a na końcu. O tym, że możliwości wokalne Messecara są jednak dużo większe niż format piosenek na tej płycie, świadczy spokojna kompozycja „Go Down”, w której śpiewa on z ciekawą chrypką ale jakby na pół gwizdka. W utworze tytułowym natomiast jego głos nie przekonuje mnie kompletnie. Niedoszlifowany talent…

Fani neo-progresu natomiast niewątpliwie najdokładniej analizowali grę perkusisty grupy Wolf, którym był niejaki Ian Mosley… Tak, tak, kochani – to on tak wspaniale rozkwitł w grupie Marillion. Staż u boku Darryla Way’a był na pewno mocnym argumentem, gdy Fish z kolegami rozpatrywał jego udział w sesji płyty Fugazi. A czy w ogóle ktoś pamięta, że perkusista ten zaczynał w orkiestrze grającej w brytyjskiej wersji musicalu „Hair”?

Pierwsza strona płyty jest „piosenkowa”, co raczej nie jest komplementem. Potem jest już znacznie lepiej – doskonała instrumentalna „Cadenza” z barokowymi wstawkami niby klawesynowymi, przeplatanymi partiami gitary w stylu country. Pomiędzy tym wszystkim szaleje Way na swoich skrzypcach! Swoją chwilę ma także Mosley w solowym łomocie na bębnach. Boszsz! Dlaczego cała płyta nie składa się wyłącznie z takich utworów? Podobnie „Chanson Sans Paroles” – istna bajka! Zaś na koniec płyty utwór „McDonald’s Lament” – wspaniała kompozycja w stylu Moody Blues lub jak kto woli King Crimson. To chyba ukłon w kierunku współproducenta tej płyty, którym był Ian McDonald – saksofonista Crimsonów. Słyszymy go również na fortepianie i perkusji w utworze „Chanson Sans Paroles”.

Bonus wydania CD to utwór „Spring Fever”, który był po prostu piosenką planowaną na singiel i taki los go spotkał – został umieszczony na drugiej stronie płytki razem z wersją edit kawałka „Wolf” (też bonus). Ograniczenie do nędznych 3 minut sprawia, że Way i Etheridge ledwie zaczynają nam się rozkręcać, po czym utwór, przepraszam, piosenka „Spring Fever” zostaje nikczemnie wyciszona. Ale cóż… Darowanemu bonusowi się nie zagląda…

Ocena: mocne 4 na 6 możliwych

 

Program płyty:

1. The Void

2. Isolation Waltz

3. Go Down

4. Wolf

5. Cadenza

6. Chanson Sans Paroles

7. McDonald’s Lament

Bonus Tracks:

8. Spring Fever

9. Wolf (single version)

 

Skład zespołu:

Darryl Way – Violin, Viola, Keyboards

Dek Messecar – Bass, Vocals

John Etheridge – Guitar

Ian Mosley – Drums

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5038867
DzisiajDzisiaj2927
WczorajWczoraj3656
Ten tydzieńTen tydzień14290
Ten miesiącTen miesiąc42518
WszystkieWszystkie5038867
18.118.200.136