FUDGE - Dust To Come
(2020 Fastball Music)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklista:
01. Silently
02. Into The Whispers
03. The Summoning
04. GODS
05. Mechanical Human
06. I'm A Wolf
07. Death To Man
08. Dust To Come
09. Thousand
10. Reprise
11. Confession
12. For Those Who Live In Fear
02. Into The Whispers
03. The Summoning
04. GODS
05. Mechanical Human
06. I'm A Wolf
07. Death To Man
08. Dust To Come
09. Thousand
10. Reprise
11. Confession
12. For Those Who Live In Fear
13. Dust To Come Part II
14. Bittersweet Revenge
14. Bittersweet Revenge
Lineup:
Chris Techritz – vocal, keyboards
Maximilian Amberger – guitar
Sebastian Michaelis – guitar
Jake Curtis – drums
Daniel Hauer – bass
Maximilian Amberger – guitar
Sebastian Michaelis – guitar
Jake Curtis – drums
Daniel Hauer – bass
Po kilku krótszych wydawnictwach niemiecki Fudge doczekał się pierwszego albumu. „Dust To Come” ucieszy zwolenników mrocznego, industrialnego metalu spod znaku Ministry czy Fear Factory, chociaż sam zespół określa swój styl jako „synthesizer metal”. OK, można i tak, zresztą zawsze są to kwestie dyskusyjne, a do tego, wbrew owej łatce, gitary na tej płycie pełnią często nadrzędną rolę, w żadnym razie nie są zepchnięte przez syntezatory czy samplery na dalszy plan.
Płyta jest długa – ponad 55 minut – zwarta tekstowo i urozmaicona muzycznie. Poszczególne utwory płynnie przechodzą jeden w drugi, niekiedy poprzedzane krótkimi wstępami, wykorzystującymi również brzmienia naturalnych instrumentów (wiolonczela w klimatycznym „Confession”). Mocna elektronika i dwugitarowy atak są tu jednak podstawą, tak jak w „The Summoning” czy „Dust To Come Pt. II”. Nie brakuje też momentów ciut lżejszych („Death To Man”) czy wręcz przebojowych („I´m A Wolf”) – w takim wydaniu futurystyczny metal Fudge naprawdę robi wrażenie. Również wokalista Prophet pokazuje się z jak najlepszej strony, nierzadko brzmiąc niczym Mike Patton w bardziej ekstremalnym wydaniu („Mechanical Human”). I chociaż sama końcówka płyty jest według mnie zbyt przekombinowana, z racji nadmiernego wydłużania poszczególnych utworów, zwłaszcza bonusowego „Bittersweet Revenge”, to i tak „Dust To Come” jest płytą wartą uwagi.
(4,5/6)
Wojciech Chamryk