KINGDOM - Abusive Worship In The Chamber Of Shame
(2022 Old Temple)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
01. Obelżywy kult
02. Demonic Warfire
03. Sancticity Humiliated
04. Seraphins Decay
05. Serpent Devourer
06. Bloody Revelation
07. Ancient Carnivorous Feast
08. Void of Light
09. Chamber of Shame
10. Demon Speed (Azarath cover)
Polski black metal, mniej lub bardziej eksperymentalny, robi w kraju i w świecie furorę, stoner również rośnie w siłę, tradycyjny heavy metal też ma się coraz lepiej. Liczni fani łojenia zdają się jednak zapominać o rodzimej scenie deathmetalowej, doceniając tylko jej liderów, robiących kariery również na Zachodzie. Tymczasem nie brakuje u nas innych, równie dobrych, zespołów – tyle, że nie są aż tak znane. Jednym z nich jest płocki Kingdom, istniejący od blisko 20 lat, nagrywający bardzo wyrównane i interesujące albumy. „Abusive Worship In The Chamber Of Shame” jest szóstym długogrającym wydawnictwem w dyskografii grupy, potwierdzającym, że Kingdom gra już w własnej lidze, śmiało mogąc równać się z takimi tuzami gatunku jak Vital Remains, Morbid Angel czy Deicide z najlepszych lat . Panowie łoją więc bezlitośnie, doprowadzając poziom sonicznej i tekstowej agresji w tych bardzo intensywnych kompozycjach do pułapu nieosiągalnego dla większości wykonawców z kręgu death metalu. Do tego podchodzą do jego kanonów po swojemu: nie silą się na oryginalność, nie wymyślają koła na nowo, ale potrafią być oryginalni, proponując coś oldschoolowego, ale jednocześnie świeżego, co jest już sztuką nie lada. Akurat mnie najbardziej spodobał się najdłuższy na płycie „Seraphin's Decay”, perfekcyjnie, niczym na początku lat 90., łączący death z posępnym doom metalem, ale takich perełek, by wymienić tylko opener „Obelżywy kult” (jedyny utwór w tym zestawie po polsku), „Serpent Devourer” czy „Void Of Eight”, jest na tej płycie znacznie więcej. Zespół nie odmówił też sobie przyjemności nagrania kolejnego coveru, tradycyjnie wieńczącego dzieło. Tym razem padło na „Demon Speed” Azarath, który zabrzmiał jeszcze intensywniej niż w oryginale, świetnie wpasowując się w program tej wyśmienitej płyty.
(6,66/6)
Wojciech Chamryk
Wojciech Chamryk