Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Widząc ogień” (Scream Maker)

Miałem okazję porozmawia  z frontmanem ,,nadziei polskiego heavy metalu” Scream Makera. Zapraszam do przeczytania co ciekawego o zespole jak i o sobie ma do powiedzenia Sebastian Stodolak.

HMP: Rozpaliliście ogień widoczny na polskiej scenie. Sądzisz, że on się utrzyma czy wygaśnie?

Sebastian Stodolak : Z całą pewnością się utrzyma i spali po drodze wszystkich heretyków. Będzie tylko nabierać blasku i ogromu. Na pewno nie wygaśnie. Jesteśmy maszyną, która dopiero skończyła się rozgrzewa.

Jakie to uczucie otwierać koncert takiej gwiazdy jak np. Slayer?

Stresujące, gdyż nasz materiał nie jest tak ekstremalny. My gramy klasyczny heavy metal, a oni thrash, jest to więc pewne wyzwanie, żeby połączyć wodę z ogniem. Żeby mu podołać, wybraliśmy cięższe utwory z naszej twórczości i mam nadzieję, że wyszło w porządku.

Nie jesteście zespołem wybranym przypadkowo. Mieliście okazję zagra przed Judas Priest, Motorhead, Megadeth. Jakie to uczucie spełnia marzenia i otwiera koncerty zespołów, które was inspirowały?

To takie uczucie jakby ktoś, kto jest fanem i twórcą literatury mógł spotkać Dostojewskiego albo Kinga. Jest to coś, czego nie da się opisania słowami. Stykając się z takimi osobami uczestniczysz w historii muzyki przez największe M. Jest to coś niepowtarzalnego i daje motywację do pracy z zespołem.

Graliście ostatnio trasę po Chinach. Jakie macie z niej wspomnienia? Jak porównasz chińską publikę do polskiej?

Jestem relatywnie szczerym człowiekiem i nie mam zamiaru słodzić polskiej publice. W Polsce podejście do klasycznego metalu jest dwojakie. Po pierwsze docenia się stare kapele, legendy i ludzie chodzą masowo na ich koncerty. Niestety nie szuka się nowych zespołów, stąd popularność tej muzyki jest ograniczona. Co za tym idzie publiczność też jest niewielka. Staramy się to zmienić, ale jest to bardzo trudne. Obserwujemy, że z roku na rok jest coraz więcej zespołów grających klasyczny heavy metal, czy hard rocka. Przez to konkurencja jest duża, publiczność wybredna, osłuchana i porównuje cię zawsze z czymś, co już było. Jest duże parcie na oryginalność, a niestety w tym gatunku muzyki oryginalność jest najmniej pożądana. Największe metalowe hity zostały stworzone według jednego przepisu: dynamiczny riff, chwytliwy wokal i zapadająca w pamięć solówka. Nie ma tu miejsca na eksperymenty formalne, i jest to kolejne ograniczenie. Chińska publiczność jest inna. Jest mniej osluchana muzycznie, zna mniej legendarnych zespołów, wręcz czasami nie zna tych największych, co sprawia, że jest bardziej otwarta i niezmanierowana. Ta nieznajomość korzystna dla zespołów młodych spowodowana jest cenzurą i ograniczonym dostępem do internetu. Przez to chłoną bardziej każdą nowość, są bardziej entuzjastyczni. U nich panuje entuzjazm i liczy się przede wszystkim dobra zabawa, a u nas ustępuje to miejsca analizowaniu, staniu pod ścianą z piwem i porównywaniu. Byłem tam, widziałem i mam to porównanie. Jest jeszcze jedna rzecz: narody azjatyckie mają lepszy słuch muzyczny niż Polacy. Wynika to z ich języka tonalnego, w którym wysokość wypowiedzenia danego dzięku determinuje jego znaczenie – od dzieciństwa warunkowani, by są rozróżniać subtelne różnice w dźwiękach.

Mieliście okazję otwierać rok temu koncert Motorhead. W grudniu zmarł Lemmy. Jak wspominacie ten na pewno wyjątkowy koncert?

Rzutem na taśmę udało nam się dosłownie zamieni kilka słów z Lemmym i strzelić pamiątkowe zdjęcie. Kilka miesięcy po tym koncercie opuścił ten padół łez, ale już wtedy był w słabym stanie. Był takim papieżem rock’n’rolla, któremu trzęsła się ręka. My wtedy imprezowaliśmy z ekipą Motorhead, Mikkeym Dee, który obecnie jest w Scorpions. Impreza była gruba i skończyła się zaraz przed jego wylotem do domu około 5 rano. Mega przeżycie. Niestety takich "prawdziwków” w historii metalu jest coraz mniej.

Poza sukcesami macie też falę hejtu na wasz zespół. Jak sobie z tym radzicie?

Nie ma w ogóle sensu odpowiadać na takie pytania. Jeśli ktoś uważa, że hejtowanie jest fajną rozrywką, którą przy okazji nazywa po swojemu „krytyką”, to tylko mu współczuję, bo zostanie mu tak pewnie do końca życia.

Nie ma co ukrywa, że jako wokalistę najbardziej inspiruje Cię Bruce Dickinson. Wiem, że miałeś okazję go spotkać. Jak wspominasz spotkanie z takim człowiekiem?

Na co dzień pracuję jako dziennikarz i miałem okazję pisać artykuł o jego biznesie lotniczym. Miałem okazję rozmawiać z nim dwie godziny przy latte w hotelu należącym do menedżmentu zespołu w londyńskim Soho. Bruce jest bardzo specyficzną osobą, bardzo dynamiczną i zabawną. Ciekawe jest to, że podróżuje po Londynie, gdzie mieszka na co dzień, metrem z kwadratowym małym plecaczkiem i w ortalionowej kurtce. Nie poznałbyś go … On ma bardzo lekkie podejście do kwestii formalnych, ale na spotkanie ze mną, które było w pewnym sensie spotkaniem biznesowym, przyszedł w marynarce i białej koszuli – po nim miał zaplanowane jeszcze kilka rozmów z jakimiś ważnymi osobami z branży lotniczej. Człowiek legenda już za życia.

Na EP-ce śpiewałeś, że chcesz by gwiazdą. Czujesz się taką gwiazdą?

Nie, kompletnie nie czuję się gwiazdą. Ten utwór był prześmiewczy. Nie śpiewałem, że ja, Sebastian, chcę być gwiazdą. Podmiotem lirycznym jest osoba, która wyobraża sobie bycie gwiazdą jako ciągły proces ćpania, picia i posuwania lasek. Nawet w ostatniej zwrotce bohater mówi, że zostanie gwiazdą jak pokaże tyłek w talent show. Tak bardzo mu zależy na popularności, a mi na tym aż tak bardzo nie zależy. Ja chce się spełniać na scenie. Nie wiem czy wiesz, dlaczego Bruce odszedł z Samsona. Ich ideałem był właśnie rozrywkowy tryb życia, a on chciał głównie tworzyć dobrą muzykę.

Wyglądacie jak grzeczni chłopcy z dobrych domów, a na scenie jesteście wulkanem rockowej energii. Jak łączycie spokojny wizerunek z tym co prezentujecie?

Czy wyglądamy jak grzeczni chłopcy? Cóż, wygląd bywa mylący. Żyjemy w innych czasach, mamy normalne rodziny, nie wychowaliśmy się w regionie górniczym, pośród proletariatu. Nie wkręcamy ludziom jakiś ckliwych historii, jak to mamy ciężko, bo tak nie jest. Mamy takiego pecha w życiu <śmiech>. Heavy metal w moim rozumieniu może być pozytywną, energetyczną afirmacją życia. W innych gatunkach przekazuje się inne emocje np. w thrashu złość, a w blacku nienawiść i rozczarowanie życiem. Ja jestem zdania, że muzyka powinna budować, a nie być czymś, co niszczy.

Jaką widzisz przyszłość przed wami?

O przyszłości można gadać i gadać. Zawsze, gdy wracamy z koncertów, snujemy plany jak fajnie byłoby zrobić to, a jak fajnie by było zrobić tamto. Każdy ma inne pomysły, ale wszyscy widzimy się koniec końćów na dużych scenach, bo klasyczny heavy metal nie pasuje do małych klubów. Jest stworzony do grania na stadionach.

Ostatnie słowo?

Ludzie słuchajcie muzyki takiej, jakiej chcecie i jaka wam się podoba. Nie sugerujcie się opinią innych. Nie sugerujcie się tym, co mówią muzycy. Muzyka ma trafiać przez mózg do serca. Jest tylko jeden wyjątek: nie słuchajcie disco polo i już lepiej za tę kasę, którą wydalibyście na taki koncert, idźcie i kupcie sobie pół litra. <śmiech>.

Kacper Hawryluk

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5054826
DzisiajDzisiaj2359
WczorajWczoraj3081
Ten tydzieńTen tydzień8305
Ten miesiącTen miesiąc58477
WszystkieWszystkie5054826
52.14.121.242