Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 94sm

Szukaj na stronie

 
 UWAGA !!! 
         
Drukowaną, kolekcjonerską wersję 
 HMP Magazine 
możecie zamówić pisząc na adres:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie obsługi JavaScript.
 
 

„Blues mieszka wszędzie” (Paranoja)

           

Widniejąca powyżej nazwa może być nieco myląca ale Paranoja gra stylowego blues rocka, będąc kolejnym zespołem przywracającym wiarę w renesans takiej muzyki w Polsce.  Ich najnowszy album „Stara droga” jest ze wszech miar godny polecenia, podobnie jak energetyczne koncerty. Rozmawiamy z Krzysztofem „Krisem” Haorrem – gitarzystą oraz autorem znacznej części utworów zespołu oraz managerem zespołu Tomaszem Linkiem.

                 

HMP: Funkcjonujecie już od kilkunastu lat, ale odnoszę wrażenie, że dopiero w ostatnim czasie staliście się zespołem świadomym tego, co chce osiągnąć, co zaakcentowaliście w latach 2022-25 dwoma albumami studyjnymi. Wcześniej musieliście się dotrzeć, a te wszystkie zmiany, od modyfikacji nazwy do instrumentarium, niczego nie ułatwiały?

Krzysztof „Kris” Haor: Tak, to dobre spostrzeżenie. Myślę, że potrzebowaliśmy trochę czasu na to, żeby dotrzeć się muzycznie i towarzysko. Przełom nastąpił w czasie, gdy do zespołu dołączył Wiesiu Hermanowicz na wokalu i kiedy w ubiegłym roku saksofon został zastąpiony gitarą Roberta Piotrowskiego.
Czy Paranoja nie jest nieco mylącą nazwą? Kiedy usłyszałem o was po raz pierwszy myślałem, że gracie punk rocka, albo coś w tym stylu, więc było zaskoczenie. Nie chcieliście, żeby wasza nazwa była jednoznaczna, od razu kojarzyła się z bluesem?

KH: Wiesz nazwa to nazwa, w dzisiejszych czasach zaskoczenie to pozytywny objaw. Jest z milion zespołów, które mają w nazwie Blues Band, ale my nie mamy, bo piszemy utwory rockowe oparte na korzeniu bluesowym, jednak odbiegające od kanonu.

Dlaczego zrezygnowaliście z saksofonu? Uznaliście, mimo dość długiej tradycji wykorzystywania tego instrumentu w bluesowej stylistyce, że przy blues rocku dwie gitary sprawdzą się lepiej?
KH: Z tej prostej przyczyny, że saksofonista zrezygnował z udziału i graniu w Paranoi.

Tomasz Link: Chciałbym uściślić – Paranoja to zespół rockowo-bluesowy. W utworach zespołu przeważa pierwiastek rockowy, ale tak jak Krzysztof wspomniał – jest to rock z wyraźnym fundamentem bluesowym. Zatem dwie gitary wydają się lepszą kombinacją dla tego typu muzyki.

„Pytania” utwierdziły was w tym, że jesteście na dobrej drodze, czego kolejnym efektem jest CD „Stara droga”?

KH: Tak, repertuar z płyty „Pytania” bardzo dobrze jest przyjmowany przez publiczność na koncertach. To nas utwierdziło w słuszności obranej drogi muzycznej.

„Stara droga”, bo czujecie się oldschoolowcami i tradycjonalistami, eksperymenty zostawiacie innym muzykom, młodszym i bardziej zakręconym?

KH: Nie, nie czujemy się „oldschoolowcami”, w muzyce nie ma moim zdaniem na to miejsca. Lubimy eksperymentować i rozwijać się, aktualnie pracujemy nad bluesem w metrum 6/8, a środkową częścią w 4/4 zobaczymy, co z tego wyjdzie?

TL: Ale nikt z nas nie zaprzeczy, że jesteśmy ukształtowani przez muzykę zespołów świętujących triumfy w najlepszych latach dla rocka – czyli końcówce lat 60. i w latach 70.

To gdzie według was mieszka blues, w realiach polskich i streamingowych trzeciej dekady XXI wieku? Aglomeracja wałbrzyska jako taka sprzyja bluesowi, panuje tam inspirujący dla niego klimat, tak jak na Górnym Śląsku?

KH: Blues mieszka wszędzie, każdego dnia mamy go w sobie niezależnie od regionu jaki zamieszkujemy. Żyjemy w pięknych okolicach Wałbrzycha, to nas inspiruje. Warunki do grania bluesa i rocka w bieżącym wieku nie są łatwe, ale my jesteśmy uparci w krzewieniu dobrej muzy. Kto gra blues-rocka, ten się w cyrku nie śmieje.

TL: Podobieństwo z Górnym Śląskiem wynika również z podobnych tradycji górniczych i etosu ciężkiej pracy.

Nie mieszkacie jakoś bardzo daleko od siebie, ale też nie w pobliżu. Jak więc wygląda u was kwestia prób? Spotykacie się często? Bo zakładam, że nawet, jeśli przynosicie na próby mniej lub bardziej gotowe utwory powstałe wcześniej, to dopracowujecie je wspólnie, przynajmniej, jeśli chodzi o aranżacje?
KH: Spotykamy się regularnie, co tydzień na kilkugodzinnej próbie, poza tym jesteśmy w stałym kontakcie i przerzucamy się dziwnymi muzycznymi pomysłami. Kwaterę główną mamy przy CKMBP w Głuszycy pod Wałbrzychem, mamy komfortowe warunki pracy dzięki uprzejmości dyrektora Centrum Kultury i burmistrza Głuszycy p. Romana Głoda, którego pozdrawiamy serdecznie!



„Stara droga” to blisko 50 minut muzyki, a więc sporo. Zakładacie, że ta płyta i tak trafi przede wszystkim do bardziej wyrobionego słuchacza, tak więc nie musi trafiać w gusta tych, którzy nie są w stanie skoncentrować swej uwagi na większej dawce muzyki?

KH: My nic nie zakładamy, mamy tylko nadzieję, że nasza muzyka trafi do wyrobionego słuchacza - wielbiciela płyt CD, ale także do fanów streamingu. Można naszej muzyki słuchać na różne sposoby.

TL: Mimo, że utwory na „Starej drodze” nie są specjalnie pokomplikowane, a wręcz przeciwnie - są rytmiczne i melodyjne, to jednak trzeba im poświęcić trochę uwagi, gdyż oprócz smaczków w warstwie muzycznej zawierają (w mojej opinii) bardzo ciekawe teksty.

Mamy tu swoistą klamrę, bo płytę otwiera kompozycja tytułowa, a wieńczy „Na końcu drogi (Autoportret)”. To nie przypadek, ten motyw drogi świetnie pasuje i do bluesa, i do rocka?
KH: Tak „Stara droga” to koncept, bohater opuszcza korporację  i przez pozostałe utwory boryka się z życiem, aby na końcu stwierdzić, że najważniejsza jest miłość i muzyka.

Teksty są zarówno bardzo osobiste, jak też po części bardziej uniwersalne – są dla was równie ważne jak muzyka, przysłowiowe śpiewanie o niczym nie wchodziło w grę?

KH: Oczywiście warstwa tekstowa i muzyka są dla nas jednakowo ważne, a niełatwo jest pisać teksty z przesłaniem po polsku do muzyki rockowej, czy też bluesowej.

Zależało wam na tym, żeby mieć swoją muzykę na płytach CD? Preferujecie fizyczne nośniki, bo z muzyką dostępną w sieci w każdej chwili może być tak, że zniknie wraz z brakiem internetu?
KH: Tak, jesteśmy także fanami muzyki lubimy mieć w ręce CD z okładką i opisem. Rzeczywiście w razie braku sieci warto odkurzyć stary odtwarzacz CD.

TL: Moim zdaniem nośnik fizyczny ma jakąś wartość. I nie chodzi mi o to, że za niego trzeba zapłacić. To jest konkret. Dla słuchaczy, którzy już nie mają sprzętu audio, przygotowaliśmy limitowany nakład w formie pendrive’ów. Ale to też jest wydane z pełną szatą graficzną, w pudełku niemal identycznym, jak CD.

Gracie na festiwalach, również tych bardzo prestiżowych, jak suwalski, zdobywacie na nich nagrody, rockowe i bluesowe media również was doceniają. Przekłada się to w jakikolwiek sposób na funkcjonowanie zespołu w tym sensie, że jesteście częściej zapraszani na koncerty, zyskujecie na popularności, etc.?
KH: Tak, zaczynamy być rozpoznawalni, co nas cieszy, z drugiej jednak strony, aż tak bardzo nie przekłada się to na zaproszenia na festiwale. Cały czas musimy wchodzić oknem, kiedy starają się nas wyprosić drzwiami, jesteśmy uparci.

TL: To moja działka. I jest naprawdę bardzo ciężko. Jeśli nie jesteś w mainstreamie, to większość promotorów nie chce rozmawiać z takimi zespołami. Koncerny muzyczne oraz agencje artystyczne/eventowe współpracują z wykonawcami, którzy są popularni i gwarantują im ogromne zyski. Domy kultury stały się domami chałtury, gdyż wybierają na swoje imprezy wykonawców znanych z radia i TV. Często upraszczają sobie życie i cedują problem na agencję artystyczną/eventową. Koło się zamyka. Jak śpiewa Maciej Maleńczuk „bawi się lud i otwiera się nóż”.

Pamiętam doskonale czasy, kiedy każdy, nawet amatorski, zespół marzył o zdobyciu popularności, zrobieniu kariery, etc. I wielu z nich się to udawało, choćby białostockiej Kasie Chorych czy Nocnej Zmianie Bluesa, które weszły w końcu na ten zawodowy poziom i mogły żyć z muzyki. Teraz jest to coraz trudniejsze, a nawet niewykonalne. Czy w jakimkolwiek stopniu was to deprymuje, sprawia, że podchodzicie do grania inaczej?

KH: W tej chwili w Polsce z muzyki nie da się żyć na przyzwoitym poziomie, grając rocka i bluesa nie w głównym obiegu (być może w głównym nurcie też?). Z drugiej jednak strony mamy swoje zajęcia pozamuzyczne, dzięki którym zarabiamy pieniądze na życie, co powoduje naszą niezależność muzyczną. Możemy grać jak chcemy, sami wydajemy płyty, itp. To jest bardzo dobre rozwiązanie.

TL: Bardziej niż pieniądze cieszy nas, jak widzimy pod sceną ludzi „bujających się” w rytm utworów zespołu, jak po koncercie gratulują  świetnego występu, albo jak po koncercie w CePeKu w Warszawie zespół dostał standing ovation. Bezcenne.

Czyli, póki co, możemy spodziewać się po was zwiększonej dawki koncertów, a za jakiś czas kolejnej płyty z logo Paranoi na okładce?

KH: Pewnie! Koncertujemy i już klarują się pomysły na trzecią płytę, nie odpuszczamy.

TL: Pomysły rozsadzają chłopaków. Jestem pewien, że trzecia płyta przypieczętuje dobrą passę zespołu i pokaże, kto w polskim rocku rozdaje karty.

Wojciech Chamryk

drowning_pool_heavy_metal_pages_158x600.png glenn_hughes_heavy_metal_pages_158x600.png ronnie_romero_gusg_heavy_metal_pages_158x600.png uriah_heep_heavy_metal_pages_158x600.png mayhem_heavy_metal_pages_158x600.png

Goście

6680384
DzisiajDzisiaj3534
WczorajWczoraj3721
Ten tydzieńTen tydzień25908
Ten miesiącTen miesiąc35622
WszystkieWszystkie6680384
18.97.9.168