Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

EGG – Egg

 
(1970 Esoteric / Deram Nova)
Autor: wasz Pit

egg-egg

Utwory: 1. Bulb (0:09), 2. While Growing My Hair (3:53), 3. I Will Be Absorbed (5:10), 4. Fugue In D Minor (2:46), 5. They Laughed When I Sat Down At The Piano… (1:17), 6. The Song Of McGillicudie The Pusillanimous (or Don’t Worry James, Your Socks Are Hanging In The Coal Cellar With Thomas) (5:07), 7. Boilk (1:00), 8. Symphony No. 2: I. First Movement (5:47), II. Second Movement (6:18), III. Blane (5:28), IV. Third Movement – previously unreleased (3:11), V. Fourth Movement (3:10), 9. Seven Is A Jolly Good Time (2:45), 10. You Are All Princes (3:45)

Skład zespołu: Dave Stewart – Organ, Piano, Tone Generator, Mont Campbell – Bass, Vocals, Clive Brooks – Drums

 

No, cwaniaczki kochane – ile jesteście w stanie wymienić zespołów rockowych grających bez gitarzysty w składzie? Oczywiście nie mówimy o elektronice w stylu Kraftwerk, bo jesteśmy na progu lat 70-tych – nawet sam Edgar Froese z Tangerine Dream zasuwał wtedy na wiośle, nie myśląc, że kiedykolwiek będzie się bawił Moogami, syntezatorami czy innymi diabłami. Przyznam Wam, że i ja również nie pocwaniakuję – znam Van Der Graaf (gdy nie pogrywał na gitarze sam Hammil lub nie zapraszał Roberta Frippa), Refugee, Rare Bird (przynajmniej na swoich dwóch pierwszych klasycznych płytach). I tutaj moja wiedza się kończy.

Debiutancki album Egg to prawdziwa perełka rocka progresywnego. Przez wiele lat płyta ta była dostępna na CD jedynie w Japonii, co bolało kieszeń, że nie wspomnę o cenach płyty dla amatorów krążków winylowych. Teraz dzięki wytwórni Esoteric, która odgrzebuje takie rozmaite starocie, mamy możliwość raczyć się nią ponownie. A jest czym! Brytyjczycy znaleźli przepis na idealny album progresywny – długie kompozycje i suitowe formy, flirt z muzyką poważną i jazzem oraz dużo Hammondów i obowiązkowa odrobina poczucia humoru. A wszystko to polane z lekka psychedelicznym sosem…

Sprzyjały temu także czasy – era krótkich piosenek odeszła w niepamięć, pierwszą ligę rocka tworzyły w większości zespoły progresywne (King Crimson, Pink Floyd, Yes, Genesis, Camel) a i giganci nie stronili od rozbudowanych kompozycji czy długich koncertowych improwizacji (Zeppelini czy Purple). Brytyjskie koncerny fonograficzne stworzyły oddziały wytwórni w celu wyłapywania z rynku co ciekawszych młodych zespołów: EMI powołało Harvest, natomiast Philips rozwinął Vertigo zaś Decca oddział Nova. I właśnie w katalogu tej ostatniej firmy zadebiutował zespół Egg.

Początek grupie dał szkolny zespół Uriel założony w jednej z londyńskich szkół. Chłopaki inspirację czerpali nie byle z kogo, bo na liście ich wprawek był The Nice (wczesna kapela Keitha Emersona), Hendrix, Cream czy Fleetwood Mac. Tylko tam są gitarzyści – dlaczego w Egg go brak? Ano był – nazywał się Steve Hillage i zanim sprawy przybrały poważny obrót, dostał się na uniwersytet w Canterbury i się zmył. I tak zostało… Band sporo koncertował po całej Brytanii supportując m.in. Family, Pretty Things czy Soft Machine. Po zmianie nazwy na Egg i oddaniu spraw pozamuzycznych w ręce managementu przystąpili do stworzenia swojego autorskiego materiału. Jego ciekawe pierwsze efekty mamy na końcu płyty w postaci bonusowych utworów z obu stron singla, który jest pozostałością po sesji dla radia BBC.

Materiał właściwej płyty zadziwia swoją dojrzałością, mając na uwadze fakt, że stworzyli go niemal 20-letni debiutanci. Słyszymy to w utworze o najdłuższym i najzabawniejszym tytule (przetłumaczcie go sobie sami), kompozycji wyraźnie inspirowanej dokonaniami The Nice. Ciekawe i ciepły w brzmieniu utwór „While Growing My Hair” przywodzi klimatem na myśl najlepsze czasy The Doors. Z kolei „I Will Be Absorbed” to ciepła kompozycja nasuwająca skojarzenia z Camel. Muzycy porwali się także na mistrza Bacha i miniaturkę jego Toccaty w rockowej postaci możemy ocenić na pierwszej stronie albumu. Z kolei króciutki „Boilk” to zabawa melotronem połączona z eksperymentami loop’owaną taśmą magnetofonową.

Ale najciekawsze zaczyna się dziać po odwróceniu krążka na drugą stronę. Zawiera ją w całości suita spleciona też z improwizowanych tematów Griega i Strawińskiego o nazwie „Symphony No. 2”. Ciekawostką jest fakt, że pierwotnie na płycie analogowej suita była pozbawiona części trzeciej (mamy ją jedynie na tym wydaniu kompaktowym wytwórni Esoteric jako bonus). Zdecydowali o tym wycięciu decydenci z koncernu Decca w obawie przed konfrontacją prawną z właścicielami praw autorskich Strawińskiego. Zanim to jednak nastąpiło i zniszczono wszystkie taśmy z tym fragmentem, szczęśliwie dokonano wstępnego tłoczenia krążka z pełną wersją suity i po masteringu możemy się nią cieszyć na CD i my :) 

Ocena: 5 na 6 możliwych.

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5041820
DzisiajDzisiaj1493
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień17243
Ten miesiącTen miesiąc45471
WszystkieWszystkie5041820
3.141.0.61