SKY - Sky
(1979 Arista/ Ariola; 2014 Esoteric Recordings/ Cherry Red Records)
Autor: Włodek Kucharek
1.Westway (3:37)
2.Carillon (3:27)
3.Danza (2:57)
4.Gymnopedie No. 1 (3:40)
5.Cannonball (3:39)
6.Where Opposites Meet Parts (1-5) (19:30)
Bonus Tracks:
7.Dis Irae (7:31)
8.March To The Scaffold (original single version) (4:44)
9.Where Opposite Meet Parts 1-5 (Live “The Year Of The Child” UNICEF Concert, Wembley Arena, London (19:25)
DVD
1.Interview/ Danza
Musical Chairs BBC TV- 1979
2.Cannonball
3.Carillon
Pebble Mill At One BBC TV- 1979
4.Cannonball (promotional film)
Old Grey Whistle Test- 1979
5.Danza
6.Carillon
Val Doonican Music Show- 1979
7.Where Opposites Meet (Parts 1-5) (Live “The Year Of The Child” UNICEF Concert, Wembley Arena, London 1979)
SKŁAD:
Herbie Flowers (bas)
Tristan Fry (perkusja)
Francis Monkman (fortepian/ syntezator/ klawesyn)
Kevin Peek (gitary elektryczne i akustyczne)
John Williams (gitara akustyczna/ gitara klasyczna)
Sky to formacja narodowościowo mieszana angielsko- australijska założona w roku 1978, aktywna artystycznie do roku 1995, ma na koncie siedem pełnowymiarowych longplayów. Najważniejszą cechą wyróżniającą ten kwintet to fakt, że grali muzykę wyłącznie instrumentalną. Druga cecha charakterystyczna wiąże się z adaptacjami dzieł klasycznych. Artyści ze Sky chętnie opracowywali znane utwory kompozytorów klasycznych na muzyczny język rocka. Nie jest to żaden ewenement, ponieważ w historii rocka istniało sporo składów zainteresowanych kompozycjami klasycznymi, przetworzonymi na rockowe riffy, basowe akordy i klawiszowe pasaże. Wśród nich znaleźć można grupy wybitne, które działały w przestrzeni tego kierunku muzycznego przez całe dekady, pozostawiając dla potomnych multum zarejestrowanych nagrań. Nie mam zamiaru sporządzać nawet prowizorycznej listy takich wykonawców, ale większość fanów rocka pamięta o dokonaniach w tym zakresie Keitha Emersona w składzie The Nice, następnie twórczość trio Emerson, Lake And Palmer, którzy za sprawą swojego klawiszowca sięgali dosyć często po zapisy nutowe klasyki, a do absolutnie topowych osiągnięć w historii muzyki zaliczane jest ich opracowanie „Obrazków z wystawy” Modesta Musorgskiego, dzieła znanego w anglojęzycznej oprawie jako „Pictures At An Exhibition”, album absolutnie wybitny i znakomity, co ciekawe wydany tylko w wersji koncertowej. Mówiąc o parafrazach czyli przeróbkach oryginałów klasycznych nie wolno zapominać o chwalebnych czasach dla tej muzyki z okresu działalności holenderskiego ensamble Ekseption, oraz słabo dzisiaj pamiętana ekipa naszych południowych sąsiadów, Słowaków, która przyjęła nazwę Collegium Musicum zajmując się przeniesieniem kompozycyjnych koncepcji wielkich twórców, między innymi J.S.Bacha, Beli Bartoka czy F.J. Haydna na język muzyki rozrywkowej. Gdy czasami wracam do materiału dźwiękowego zarejestrowanego na wybranych- nie posiadam wszystkich dziesięciu- winylach ich autorstwa, to nie przestaję się dziwić, że tak znakomity skład doskonałych muzyków miał w latach 70-tych, z różnych względów, także politycznych, tak niewielką szansę na zdobycie szerszej popularności. W tamtych siermiężnych czasach istniała jeszcze inna kwestia, mianowicie, wszystko, co Zachodnie, także czarne płytki muzyczne, naznaczone było niejako automatycznie nowoczesnością i znakiem jakości i z definicji traktowane były w świadomości słuchaczy lepiej, aniżeli produkty z krajów określanych jako „demoludy”. Dzisiaj z nieco innej perspektywy obiektywnie widać, że także ambitne zespoły epoki socjalizmu miały wiele do zaoferowania. Ale to już temat na inną opowieść. Koncentrując się w dalszym ciągu na działalności Sky, należy zaznaczyć, że „klasyczność” tego kwintetu wiązała się z bardzo prozaicznym faktem klasycznego wykształcenia muzyków, tworzących line- up formacji, bo John Williams, zanim zdecydował się na działalność muzyczno- rozrywkową zawodowo zaliczany był do kręgu artystów muzyki poważnej. Williams ma bardzo ciekawy życiorys muzyczny, urodzony w Australii, w Melbourne, w wieku 11 lat „wylądował” z rodzicami w Londynie, tam zajął się jego postępami w grze na gitarze klasycznej wirtuoz tego instrumentu, hiszpański kompozytor i muzyk, Andres Segovia, jeden z najwybitniejszych gitarzystów klasycznych XX wieku. Segovia w roli nauczyciela kilka lat pracował z młodym Johnem, potem pod jego wpływem Williams przeniósł się na pięć lat nauki do włoskiej Sieny do szkoły Academia Musicale. Następnie studiował w Royal College Of Music fortepian i teorię muzyki. Już na podstawie tych informacji można wyciągnąć wniosek, że John Williams to artysta świetnie wyedukowany, a także niezwykle wszechstronny, gdyż po zakończeniu nauki już jako muzyk grał z równym powodzeniem utwory na gitarę klasyczną, rock oraz jazz. Już w składzie Sky był także głównym inspiratorem adaptacji muzyki klasycznej na wykonanie składu rockowego. W swoich inklinacjach klasycznych miał silne wsparcie innego członka Sky, Francisa Monkmana. Ten na swojej drodze edukacyjnej zaliczył najpierw Westminster School, w której był prymusem pobierając naukę w klasie organów i klawesynu, następnie przeniósł się na wyższy poziom i studiował w tej samej uczelni co Williams, mianowicie w Royal College Of Music (panowie nie mogli się spotkać, ponieważ Williams jest osiem lat starszy), a zdobywając prestiżową nagrodę Raymonda Russella za wirtuozerię w opanowaniu gry na klawesynie otrzymał posadę w znanej Academy Of St. Martin in the Fields. Różnica między karierami obu muzyków polegała na tym, że Monkman zaistniał natychmiast w branży rockowej jako członek Curved Air (proszę sprawdzić, doskonały zespół i świetne płyty w latach 70-tych) uczestniczył w pracach nad albumem „Phantasmagoria” (1972) oraz w czasie koncertu, którego zwieńczeniem stał się wspaniały album „Curved Air- Live” (1975). Potem zanotował epizod z zespołem Renaissance przy nagrywaniu płyty „Prologue” (1972), w czasie występów live wspomagał The Shadows, a cała trasa nosiła tytuł „20 Golden Greats Tour” w roku 1977. W swojej biografii mógł także zapisać aktywny udział w przygotowaniach drugiego albumu Eltona Johna „Elton John” (1970). Ta dwójka panów decydowała o profilu artystycznym Sky, stąd obecność niektórych fragmentów nawiązujących do wzorców klasycznej sztuki muzycznej. Trudno zlekceważyć także zasługi i umiejętności pozostałych instrumentalistów, wśród których basista Herbie Flowers grał w T.Rex i Blue Mink, Tristan Fry w wieku 17 lat należał do London Philharmonic Orchestra, ciut mniej imponujące dossier posiada Kelvin Peek, choć w swojej dyskografii odnotować może udział w nagrywaniu epopei Jeffa Wayne „War Of The Worlds”, w dalszej kolejności wspomagał takie gwiazdy jak Manfred Mann i Tom Jones. Jak z tego przeglądu widać, na żółtodziobów nie trafiło, a to znalazło swoje odzwierciedlenie w rodzaju muzycznej oferty.
Sky bardzo szybko wypracował własne oryginalne brzmienie oparte na kilku filarach, przede wszystkim znakomitych gitarach, których jest na każdym wydawnictwie w bród, zarówno tych generujących akordy stanowiące współbrzmienie dźwięków elektrycznych, jak też akustycznych, obie formy znakomicie konweniujące ze sobą, ułożone w perfekcyjnych proporcjach. Drugi istotny komponent to bardzo specyficzny puls klawiszy oparty na świadomie jednorodnych partiach syntezatora, słyszalny już w pierwszym fragmencie „Westway” oraz uzupełniających brzmienie partiach klawesynu o zmieniających się rejestrach. Ten klawesyn czyni różnicę w brzmieniu, powodując, że muzykę grupy uznać można za oryginalną. Oczywiście wykorzystanie klawesynu nie jest niczym awangardowym w rockowej sztuce muzycznej, ale pomysł, aby ten właśnie instrument nominowany został na stanowisko pełnoprawnego sąsiada klasycznej gitary (Proszę nie stawiać znaku równości między gitarą klasyczną a akustyczną, bo to tylko pozornie prawie to samo. Ta klasyczna ma większe pudło rezonansowe, sześć miękkich strun, a gra się na niej zgodnie ze sztuką na siedząco, palcami. I jeszcze jeden istotny atrybut, bez wzmocnienia jest bardzo cichym instrumentem, dlatego rzadko w takiej wersji stosowanym w grze zespołowej). W kompozycjach spokojniejszych Monkman wprowadza także klasyczny fortepian, przykładowo w „Carillon” przepiękny, nostalgiczny kawałek o urzekającej melodii, w którym na scenie przez pierwsze dwie minuty dominują dwa instrumenty, akustyczna gitara i fortepian, a po 2:20 do akompaniamentu dołączają na kilkadziesiąt sekund sekcja rytmiczna i frazy elektryczne gitary. W „Danza”- sam tytuł stanowi nazwę tańca hiszpańskiego, rodem z prowincji Asturia (stolica Oviedo)- zapiera dech wirtuozeria gitary klasycznej, ozdobiona brzmieniem klawesynu. Każdy utwór posiada doskonały temat melodyczny. Autorzy dbają także o dramaturgię przekazu, manewrując między akapitami szybszymi oraz leniwymi o urokliwym, intymnym klimacie. Repertuar z całej dyskografii zespołu podzielić można na dwie kategorie, w mniejszości adaptacje klasyki, przeważają jednak kompozycje własne zorientowane na rock progresywny. Na fonograficznym debiucie nominalnie na stronie „A” tradycyjnego winyla znalazło się pięć krótszych kompozycji, z których „Gymnopedie No.1” jest swobodnie zaaranżowaną przeróbką fragmentu dzieła, uznawanego za ekscentrycznego, kompozytora francuskiego Erika Satie (1866- 1925) zatytułowanego „Trois Gymnopedies”, stronę „B” wypełnia w całości pięcioczęściowa suita „Where Opposites Meet”, mistrzowski pokaz możliwości instrumentalnych zespołu. Na zremasterowanym wydawnictwie Esoteric Recordings/ Cherry Red Records w formie aneksu załączono trzy bonusy, dwa opracowania studyjne i jedno wykonanie koncertowe wyżej wymienionej suity. Dwa z urywków, „Carillon” i „Gymnopedie No.1” prezentują ilustracyjny charakter i mogłyby bez kłopotu stanowić ścieżkę dźwiękową filmu. W tym drugim przypadku klimat nostalgii, smutku, melancholii przywołuje w mojej pamięci soundtrack z znakomitego filmu „Dzieci Sancheza” (1978), z którego słynne stały się główne role żeńska Lupity Ferrer ( w roli Consueli) i ikony aktorstwa amerykańskiego, nieżyjącego Anthony Quinna (jako Jesus Sanchez) oraz genialna muzyka trębacza Chucka Mangione. Z tej muzyki najbardziej znany jest oczywiście dynamiczny temat przewodni pod tytułem „Children Of Sanchez”, ale równie ważny cytat zatytułowany „Consuelo’s Love Theme” i to właśnie w nim znaleźć można tę wzruszającą nastrojowość, kojarzoną teraz przeze mnie z debiutem Sky. Podobieństwo wydaje się przypadkowe, ale proszę zestawić te dwa wymienione fragmenty i dokonać porównania, być może wnioski będą podobne jak moje. Najbardziej chwytliwym kawałkiem albumu jest zapewne energetyczny „Cannonball”, w którym najwięcej do powiedzenia mają gitary oraz syntezatory, prowadzące w dosyć szybkim tempie skoczną melodię. W suicie „Where Opposites Meet” muzyka podlega ustawicznym przeobrażeniom, potrafi być masywna i gęsta, kontrastując z lekkością i delikatnością, czego wzorcowym przykładem jest zwrot w 10 minucie, przed którą rośnie intensywność brzmienia, aby po przekroczeniu tej granicy na półtorej minuty nabrać pastelowego kolorytu w idyllicznym krajobrazie. Z kolei w części ostatniej, na samym początku w czasowym punkcie 17:10 Monkman wykorzystał ewidentnie motyw przewodni ze słynnego longplaya Mike’a Oldfielda „Tubular Bells”, wprawdzie na kilkanaście sekund, ale tego faktu nie da się zakamuflować. Natomiast sam początek suity kojarzy się z twórczością Tangerine Dream w latach 70-tych. Podwaliny drugiego akapitu tworzy Williams na gitarze klasycznej, który po wygenerowaniu swojej partii wycofuje się na drugi plan, a kierunek wyznaczają bas i klawisze. W trzecim akcie „uderza” wywołując niepokój klawesyn, a po spokojnym, atmosferycznym przejściu do części czwartej czeka na słuchacza niespodzianka, perkusja z gitarą basową prowadzą motyw z maniery muzyki disco późnych lat 70-tych. Co ciekawe, taki ryzykowny zabieg wcale nie zakłóca struktury utworu. O finale nawiązującym do najsłynniejszego dzieła Oldfielda napisałem kilka słów wyżej. Każda z części suity różni się od siebie na tyle wyraźnie, że dosyć łatwo wskazać miejsca ich połączeń, ale to wcale nie znaczy, że kompozycja nie tworzy spójnego obrazu. Czy rozbudowany do ponad 19 minut „Where Opposites Meet” spełnia kryteria progresywności? Nie chciałbym prowadzić dywagacji na powyższy temat, ale sądzę, że tak się dzieje na przykład w zakresie zmienności struktury rytmicznej, czy schematów harmonicznych. Podobnie wygląda sprawa bogactwa instrumentalnego czy wpływów muzyki klasycznej, tzw. poważnej. Biorąc pod uwagę naszkicowane względy merytoryczne uważam, że cały debiutancki album Sky można zakwalifikować do dziedzictwa progrocka, z nieco innym image kształtowanym wyłącznie instrumentalnym składem. Niektórym odbiorcom niezbyt odpowiada muzyka rockowa bez słów, ale to już kwestia gustu i upodobań.
Do publikacji Esoteric Recordings/ Cherry Red Records załączono dwa wpływające na wysoką jakość edycji składniki. Jeden z nich to trzy nagrania bonusowe. Wartym komentarza jest w szczególności utwór „Dies Irae” będący tematem chorału gregoriańskiego z przełomu XII i XIII wieku, wykorzystywany przez wielu kompozytorów, zwłaszcza XIX i XX- wiecznych, a najbardziej znanym cytatem tej melodii jest „Symfonia fantastyczna” francuskiego kompozytora, krytyka i pisarza Luisa Hectora Berlioza (1803- 1869). I do tej koncepcji kompozycyjnej Berlioza nawiązuje w swojej instrumentacji Sky. „March To The Scaffold” stanowi parafrazę innego fragmentu dzieła Berlioza „Symphonie Fantastique”, jej czwartej części, w odważnym opracowaniu Sky, niezwykle dynamicznym i symfonicznym. Natomiast wersja „Where Opposites Meet” pochodzi z koncertu na Wembley zorganizowanego na rzecz UNICEF i akcji charytatywnej „The Year Of The Child”.
Drugim elementem wydawnictwa jest płyta DVD prezentująca kilka zarejestrowanych nagrań „na żywo” z programów telewizji BBC z roku 1979 oraz na wstępie trzy krótkie wywiady z muzykami Sky, Williamsem, Fryem i Flowersem.
W tekście pojawia się kilka określeń typu „muzyka poważna”, „klasyczna”, „symfonia” „parafraza”, które pochodzą z terminologii właściwej dla sztuki muzycznej klasycznej, zwanej też muzyką poważną. Nie jestem przekonany, czy powyższe atrybuty nie podziałają na niektórych odbiorców muzyki rockowej odstraszająco. Ale chciałbym zapewnić, że płytowa inauguracja twórczości kwintetu Sky to przede wszystkim materia rockowa, w kształtowaniu której artyści niekiedy wykorzystują sugestie artystyczne o klasycznej genezie. Dlatego zanim ktoś nie pozna zawartości albumu, nie powinien dyskwalifikować jego rozrywkowo rockowej wartości. A kto zechce poznać wszechstronność gitarowych wariacji, dla tego ta płyta to obowiązek.
Ocena 4/ 6
Włodek Kucharek