Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

JEAN MICHEL JARRE - Destination Docklands The London Concerts

 

(2014 Sony Music)
Autor: Włodek Kucharek
 
jean michealle jarre destination m
Tracklist:
1. Introduction (Revolutions) (1:03)
2. Overture (Industrial Revolution) (3:00)
3. Industrial Revolutions: Part 1-2-3 (5:45)
4. Magnetic Fields Part 2 (4:09)
5. Oxygene Part 4 (3:46)
6. Computer Week-end (5:18)
7. Revolutions (3:52)
8. London Kid (4:57)
9. Rendez-Vous Part 4 (4:16)
10. Rendez-Vous Part 2 (8:54)
11. September (4:45)
12. The Emigrant (3:53)
       
Lineup:
Jean Michel Jarre (syntezatory)
Michel Geiss (syntezatory)
Dominique Perrier (syntezatory)
Guy Delacroix (bas)
Jo Hammer (perkusja)
Dino Lumbroso (instrumenty perkusyjne)
Christine Durand (sopran)
Francis Rimbert (instrumenty klawiszowe)
Sylvain Durand (instrumenty klawiszowe)
          
Goście:
Hank Marvin (gitara, „London Kid’ i „Rendez- Vous Part 4”)
Setsuko Yamada (taniec solo)Bruno Rossignol (dyrygent Chóru The Newham Academy of Music)
Mireille Pombo (wokal „September”)
Sori Bamba (dyrygent Mali Choir „September”)
Kudsi Erguner (flet turecki „Revolutions”)
           
„Destination Docklands” to więcej niż zwykły koncert, to wydarzenie kulturalne pod artystycznym kierownictwem Jean Michel Jarre’a, złożone z dwóch występów, wbrew wcześniejszym założeniom,  w dokach Royal Victoria w Londynie, w weekend 8- 9 września 1988 roku, spektakl zorganizowany z okazji publikacji nowego albumu, przygotowanego przez sławnego Francuza a zatytułowanego „Revolutions”. Każdy z koncertów odbył się przy planowanym udziale ponad 100 tysięcznej publiczności, w rzeczywistości dwukrotnie większej, powiązany z oszałamiającym widowiskiem światło i dźwięk uwiecznionym także na współcześnie zapomnianym już nośniku, taśmie VHS. Obok Jarre’a na jednej scenie wystąpił rozbudowany zespół instrumentalistów, obsługujących syntezatory i inne instrumenty klawiszowe, perkusista, basista oraz zaproszony gość, gitarzysta Hank Marvin z legendarnego zespołu The Shadows, który zagrał swoja główną partię na elektryczne struny w utworze „London Kid”. Także wokalnie Jarre zadbał o każdy szczegół, a dwa chóry, Mali Choir i Chór The Newham Academy of Music stworzyły niesamowicie pompatyczny, monumentalny klimat, w którym doskonale znalazła się sopranistka Christine Durand. Zebranym słuchaczom i widzom, pomimo beznadziejnej londyńskiej pogody, dosłownie zaparło dech, gdy w finale nastąpiła kumulacja potęgi instrumentalnej i wokalnej, skoordynowana z pokazem fajerwerków i świateł na wieczornym, zasnutym burymi chmurami niebie w Londynie. Sobotni show transmitowany bezpośrednio przez stację Radio 1, natomiast rejestracji wideo dokonano dnia następnego, jak już nadmieniłem w strugach ulewnego deszczu. Zresztą w kwestii medialnego udostępnienia całego materiału audio i wideo szerszej publiczności doszło do pozytywnej acz spektakularnej decyzji artysty i głównego architekta spektaklu, współcześnie ze względu na prawa autorskie nie do pomyślenia, mianowicie Jarre wyraził zgodę na przedpremierowe odtworzenie w Channel 4 brytyjskiej TV nagranego koncertu już w Boże Narodzenie 1988, a przypominam, że oficjalnie zapis wideo opublikowany został dopiero w następnym 1989 roku. Nic nie wiadomo do tej pory o możliwości wydania materiału w wersji DVD.
Celem zorganizowanej imprezy „Destination Docklands” było pokazanie historii miejsca, w którym odbyły się oba koncerty, a wybrane nagrania poświęcone były rewolucji przemysłowej, epoce rozwoju przemysłu lat 60- tych oraz przyszłej rewitalizacji regionu londyńskich doków. Skala, rozmiary koncertu, wymiar medialny widowiska, potęga projektu, który powstał w głowie Jarre’a przekraczały wyobrażenie organizatorów, a całe przedsięwzięcie w warstwie niemuzycznej stało się ewenementem na skalę światową. Intensywność feerii fajerwerków, ogrom zastosowanych środków technicznych, wykorzystanie całych baterii reflektorów z okresu II wojny światowej, zwanych potocznie „szperaczami”, zaprojektowanie zabudowanego terenu doków jako powierzchni i tła monumentalnych projekcji. Multum tych elementów uczyniło to widowisko w oczach bezpośrednich obserwatorów niezapomnianym. Jednakże organizacja tak wielkiego przedsięwzięcia napotkała w fazie organizacji na wiele nieoczekiwanych przeszkód. Pierwotnie koncert stanowić miał jednorazową imprezę, zaplanowaną wstępnie na 24 września 1988. Terminu jednak nie dotrzymano, a jedną z przyczyn były ustawiczne tarcia i spory w kwestiach logistyki i względów bezpieczeństwa pomiędzy ekipą Jarre’a a Newham Council (londyńska rada miejska, jedna z 32 w stołecznym Londynie, sprawująca administracyjny nadzór nad terenami, gdzie planowano koncert) i London Fire Brigade. Sprawa stanęła na ostrzu noża, gdy team artysty po nieporozumieniach rozpoczął intensywne poszukiwania innej lokalizacji koncertu, dopiero wtedy strona londyńska złamała swój administracyjny opór i dosyć szybko osiągnięto kompromis, a na podstawie poczynionych ustaleń podzielono show na dwa występy, z takim samym programem, między innymi po to, żeby spodziewane tłumy nie pojawiły się jednego dnia w jednym miejscu ( po fakcie okazało się, że było to bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ szacowana liczba widzów w dwa wieczory osiągnęła pułap 400 tysięcy). Po pokonaniu wielu trudności okazało się, że zagrożenie dla imprezy może pojawić się z zupełnie nieoczekiwanej strony, londyńskiej, ekstremalnie deszczowej pogody. Wszystkie przeciwności pokonano, a aspekt pogodowy wpłynął na jakość odbioru i prezentacji widowiska, jednak nie zdołał pomieszać szyków organizatorom. Pływająca po Tamizie scena, skonstruowana ze sprowadzonych z Północnej Anglii, zespawanych ze sobą, potężnych barek (tak inżynieryjnie zbudowana scena ważyła ponad 1000 ton) miała pomóc w osiągnięciu efektu starcia „okrętów wojennych”. Ta koncepcja sygnowana była numerem „2”, ponieważ pierwotnym zamiarem Jarre’a było poprowadzenie tak długiej sceny, żeby przecinała doki Royal Victoria, stało się to jednak niemożliwe do realizacji ze względów zdrowotnych, bezpieczeństwa i pogodowych. Także program koncertu wydany na nośniku audio został zmodyfikowany, praktycznie na bieżąco i niektóre utwory nie spełniające standardów technicznych usunięto z setlisty. Oryginalnie repertuar podzielony został na cztery sekwencje i wyglądał następująco:
          
- Part 1: Rewolucja przemysłowa: Industrial Revolution: Overture- Industrial Revolution: Parts 1, 2, 3- Equinoxe- Ethnicolor
- Part 2: Swinging Sixties: Computer Weekend- Magnetic Fields II- Oxygene 4- Equinoxe 7- London Kid
- Part 3: The Nineties: Third Rendez- Vous/ Laser Harp- Tokyo Kid- Revolutions- Souvenir of China- Second Rendez- Vous- Fourth Rendez- Vous-
- Part 4: The Finale: September- The Emigrant.
           
Ponieważ Jarre i jego współpracownicy z powodu niedoskonałości technicznych nie byli w stanie zaakceptować jakości całego materiału po latach przeprowadzono szereg prac „czyszczących”, które w pewnym stopniu pozwoliły na usunięcie niektórych fragmentów drastycznie obniżających poziom techniczny całości. Podobnie stało się także z niektórymi projekcjami na fasadach budynków, które „rozmazał” ulewny deszcz. Dlatego najbardziej aktualna edycja materiału muzycznego z występu, zarówno ta z logo Disques Dreyfus, jak też Sony Music, stanowi rezultat kompromisu inicjatora i wykonawcy projektu. Nie da się ukryć, że zawartość dysku „Destination Docklands” nie grzeszy spójnością, niektóre akapity sprawiają wrażenie wyrwanych z kontekstu, w niektórych miejscach brakuje płynności, na przykład w miejscach połączeń poszczególnych kompozycji. Wydaje się, że dobór repertuaru na koncert przeprowadzony przez Jarre’a tworzyć miał homogeniczny organizm, którego komponenty zostały „na papierze” brawurowo zintegrowane przez autora koncepcji. Natomiast „wycinanie” na potrzeby pojedynczego dysku, post factum większych lub mniejszych odcinków zmieniło układ całości, wpływając znacząco także na klimat przekazu. Uleciała gdzieś magia, specyficzna nastrojowość, zmianie uległy proporcje parametrów brzmieniowych, spychając składniki nieelektroniczne na głębokie peryferie, a ta tendencja jest szczególnie słyszalna w negatywnym oddziaływaniu utworu „Computer Weekend” na swoich sąsiadów z tracklisty, który wydaje się być ciałem obcym w tym środowisku. Także finał, bardzo podniosły, hymniczny nie bardzo pasuje jako resume w sumie bardzo „rozrywkowej” treści koncertu, z wieloma akcentami przebojowości. Być może się mylę i moje odczucia są fałszywe, ale tak oceniam korekty wykonania scenariusza, który, przypominam, posiadał nieco inne prerogatywy. Dlatego, przynajmniej moim zdaniem, trudno to wydawnictwo zaliczyć do najwybitniejszych dokonań artystycznych J.M.Jarre’a. Z drugiej strony rozumiem wszystkich zaangażowanych w realizację widowiska. Tyle inicjatywy, sił i środków finansowych, technicznych, logistycznych, biurokratycznego „użerania” się z urzędnikami nie mogło się zmarnować w archiwach, stąd publikacja tej średniej jakościowo dokumentacji koncertowej. Poszczególne utwory z fonograficznego dorobku autora znane są powszechnie publiczności, a słychać to wyraźnie po reakcjach słuchaczy. Przy jednym z utworów pozwolę sobie na zwięzły komentarz związany nie z jego treścią dźwiękową, lecz z dedykacją. Chodzi o kompozycję „Spetember”, która ma wydźwięk polityczny, poświęconą kobiecie- politykowi, Dulcie September, pochodzącej z Republiki Południowej Afryki, która 29 marca 1988 roku została zamordowana w Paryżu, gdzie swoje obrady rozpoczynała pochodząca z tego kraju partia o nazwie Afrykański Kongres Narodowy. Media i komentatorzy życia publicznego postawili tezę, że D. September zginęła, ponieważ udało się jej się dotrzeć do informacji dotyczących handlu bronią prowadzonego między Francją i RPA. Jarre poświęcił jej osobie utwór, który oryginalnie znalazł się w repertuarze albumu „Revolutions”.
Nie licząc introdukcji program longplaya „Destination Docklands” inauguruje prawie 9- minutowy fragment o muzycznie, brzmieniowo i tematycznie industrialnym charakterze („Overture” i „Industrial Revolutions Part 1, 2, 3”), nawiązujący swoją stylistyką do soundu lat 80- tych. Intensywne, gęste brzmienie syntezatorów towarzyszy melodyjnym sekwencjom, które zmieniają swój profil melodyczny kilkakrotnie w ramach struktury jednego utworu, przechodząc płynnie z jednego tematu w następny. Kolejnym punktem występu Jarre’a są należące do obszaru twórczego kompozytora klasyki elektronicznej muzyki pop, części z albumów  „Oxygene” i „Magnetic Fields” w wersjach zbliżonych do swoich studyjnych pierwowzorów. Naturalnie ich linie melodyczne stymulują natychmiast skojarzenia słuchaczy, wywołując euforyczną reakcję. Jest to także jeden z jaśniejszych aktów koncertowego programu wypełniony doskonale znaną, energetyczną rytmiką oraz chwytliwymi, przebojowymi wątkami, jednak posiadają pewną wadę, wynikającą ze skokowego postępu technologicznego, także w zakresie techniki nagraniowej, mianowicie płaskie, takie „konfekcyjne” brzmienie. Być może w wersji „live”, w wielkiej przestrzeni scenicznej, wzmocnionej wizualizacjami, minus ten wydawał się błahym, ale odtwarzając muzykę z płyty w warunkach domowych, trudno pozbyć się wrażenia, że mamy do czynienia ze zbiorem dźwięków obarczonym wadą sztuczności. Naturalnie można się w tym miejscu obruszyć, mówiąc, że przecież sztuka  Jarre’a należy do nurtu muzyki elektronicznej, czyli z definicji pozwala na tworzenie dźwięków przy pomocy elektrofonów, w których dźwięk wytwarzany jest za pośrednictwem drgań elektrycznych, czyli całe brzmienie musi zostać przetworzone przez urządzenia. Ale to tylko mała dygresja. Punktem kulminacyjnym koncertu jest bez wątpienia czwarta część „Oxygene”, która spotyka się z entuzjastyczną reakcją zebranej publiczności, ale trudno się dziwić tym nastrojom, bo przecież ten temat suity jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych fragmentów całej twórczości Jarre’a. Zaraz po nim pojawia się tytuł „Computer Week-end”, który wręcz prowokuje do odpowiedzi na pytanie, klasyka czy kicz? Moja opinia w tej mierze jest druzgocąca, ten utwór trudno w ogóle poważnie traktować biorąc pod uwagę kryteria stricte muzyczne. Trywialna, naiwna melodyjka, przypominająca muzyczkę spotykaną w zabawkach dla dzieci. Przez pięć minut w uszy wciska się plastikowa „chińszczyzna”, z prymitywnym, prostackim soundem, z czymś w tle, co nieudolnie próbuje naśladować perkusjonalia, a do tego banał wygrywany piskliwie i monotonnie na zabawkowym syntezatorze. Makabra! Jak to się „ostało” w programie płyty, ewidentna wpadka, tego nie jestem w stanie zrozumieć. Ożywienie przynosi przeniesienie się w czasie do ery lat 60- tych i „London Kid”, kawałek, w którym dominuje partia gitarowa Hanka Marvina, który  swoim stylem, a jakżeby miało być inaczej, nawiązuje do osobowości artystycznej The Shadows. Pozytywem jest także fakt, że powraca względna równowaga pomiędzy brzmieniem synthies a typowo rockowym, gitarowo dynamicznym. Publiczność przeżywa wspaniałe chwile, z jednej strony dawny, trochę już zapomniany mistrz, z drugiej świetna, nośna melodia. Dynamikę przekazu brawurowo podtrzymuje kompilacja fragmentów suity „Rendez- Vous”. Finałem tego widowiska plenerowego jest najpierw opisany już utwór „September”, a za moment katedralno- pompatyczny „The Emigrant”.
Podsumowując nasuwają się skojarzenia i mimowolne porównania z innymi opublikowanymi występami Jarre’a „na żywo”, „The Concerts in China” i „Cities in Concerts Houston Lyon” i z żalem muszę stwierdzić, że koncert londyński i jego zapis płytowy nie wytrzymuje konkurencji, będąc ewidentnie słabszy od pozostałych wyżej wymienionych. Materiał zaprezentowany w „Dokach” jest wykonawczo bardzo nierówny, mielizna w postaci „Computer Week-end” jest irytująca. Żadnym odkryciem nie będzie fakt, że publiczność najlepiej reaguje na repertuar klasyczny, wybrane akapity albumów „Oxygene”, „Magnetic Fields” czy „Rendez- Vous”. Plusem jest na pewno pomysł gitarowego popisu Hanka Marvina. Ale są na tej płycie także chwile, gdy dominuje prozaiczna nuda, ponieważ partie elektroniczne ciągną się jak przysłowiowe „flaki z olejem”, nie oferując przez długie minuty żadnego urozmaicenia, napięcie wtedy spada, balansując na granicy obojętności.
(3/ 6)
Włodek Kucharek

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5038667
DzisiajDzisiaj2727
WczorajWczoraj3656
Ten tydzieńTen tydzień14090
Ten miesiącTen miesiąc42318
WszystkieWszystkie5038667
3.138.175.180