Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

INCARNATED - Try Before Die

 

(2014 Selfmadegod)

Autor: Wojciech Chamryk

 

 \incarnated-trybeforedye

1. Zombieland

2. Second Side (out of mind)
3. Dead Eyes See Nothing
4. My Brother Cain
5. Full of Victims
6. Death Machine
7. Grave Is Where Your Heart Is
8.
Bloody Hands

9. Madness
Skład:
Thomas - gitara

Pierścień - gitara, bas, wokale

Bartosh - instrumenty perkusyjne

Ponad osiem lat trzeba było czekać na trzeci studyjny album białostockich piewców ekstremy z Incarnated, ale zawartość „Try Before Die” wynagradza te długie miesiące z nawiązką. Dziewięć składających się na tę płytę utworów to prawdziwa, nomen omen, uczta dla fanów bezkompromisowego, krwistego grind i death metalu. Zespół hołduje starej, szwedzkiej szkole brutalnego metalu śmierci, tak więc królują tu ekstremalne tempa z licznymi blastami,
równie siarczysta gitarowa jazda oraz jedyny w swoim rodzaju, grobowy, opętańczo niski growling Pierścienia. Nie brakuje też, momentami nawet dość melodyjnych, zwolnień i partii gitary prowadzącej, co uatrakcyjnia zdecydowany i bezkompromisowy przekaz całości i na pewno sprawi, że nie tylko maniacy Incarnated, ale też Nihilist, Vomitory czy Grave, będą mieć powody do zadowolenia. Nie ma tu oczywiście mowy o klonowaniu dokonań szwedzkich gigantów, białostoczanie od dawna idą bowiem swoją drogą, dorzucając do old schoolowych deathowych brzmień raz mniejszą, raz większą porcję grindowych dodatków, jeszcze bardziej podkreślających ekstremalną wymowę „Try Befeore Die”. Zwraca też uwagę idealne rozłożenie partii poszczególnych instrumentów w aranżacjach, co jednak nie dziwi przy wieloletnim zgraniu Pierścienia, Thomasa i Bartosha oraz perfekcyjnie napędzające całość bębny ostatniego z nich.

Zespół stawia przysłowiową kropkę nad I finałowym „Madness”, w którym death/grind dopełnia riff kojarzący się z Celtic Frost, a ostre przyspieszenia mają w sobie coś z zadziorności punk rocka z czasów, gdy był on tożsamy tylko z buntem i agresją. Mocny powrót, bez dwóch zdań!

(5/6)

Wojciech Chamryk

 

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

4992120
DzisiajDzisiaj3159
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień14754
Ten miesiącTen miesiąc74953
WszystkieWszystkie4992120
54.167.199.134