VANGELIS - Soil Festivities
(1984 Polydor)
Autor: Włodek Kucharek
1. Movement 1 (18:20)
2. Movement 2 (6:20)
3. Movement 3 (6:06)
4. Movement 4 (9:54)
5. Movement 5 (7:20)
SKŁAD:
Vangelis Papathanassiou (inst.. klawiszowe/ perkusja)
Przy dotychczas zrecenzowanych płytach Vangelisa próbowałem zwrócić uwagę Szanownych Czytelników na jeden ważny składnik jego twórczości, mianowicie na wszechstronność w podejściu do formowania, transformacji sztuki muzycznej. Między innymi dzięki temu elementowi żadnemu albumowi Vangelisa nie można przypisać trochę złośliwej kategorii „Powtórka z rozrywki”, tzn., że każda płyta jego autorstwa wnosiła coś nowego, niekiedy awangardowego w rozwój muzyki. I mimo to, że liczne kompozycje tego twórcy traktowane są przez słuchaczy, znających jego twórczość li tylko pobieżnie, za statyczne i jednowymiarowe, łatwo można taką tezę „unicestwić” „podpierając” się licznymi analizami muzykologów, odwołującymi się do konkretnych dzieł tego kompozytora. Vangelis „za nic” miał zawsze komercyjne podejście do muzyki, tworząc wyłącznie według własnych zapatrywań, zainteresowań, koncepcji, stąd liczne przykłady jego inwencji twórczej, siły improwizacji, ciągłych poszukiwań. Interdyscyplinarność bądź uniwersalność jego osiągnięć obrazują również fakty tworzenia ścieżek dźwiękowych do licznych filmów zarówno fabularnych (np. „Rydwany ognia”, „Łowca androidów”, „1492. Wyprawa do raju”, „Aleksander”), jak też dokumentalnych (seria reportaży Jacquesa Custeau, filmy Frederica Rossifa: „L’Apocalypse Des Animaux” (1973), „La Fete Sauvage” (1976), „Opera Sauvage” (1979); film „Antarctica” (1983). Vangelis firmuje także oprawę dźwiękową przedstawień teatralnych („Elektra”, „Ifigenia” czy „Night Of Poetry”), a nawet baletów („Antygona”). Vangelis to także „Ojciec” klasycznej muzyki elektronicznej z linearnie rozwijaną linią melodyczną. Ale jak już wspomniałem w tekście dotyczącym publikacji „See You Later” kompozytor zdecydował się na wprowadzenie zupełnie nowych komponentów, skupionych w definicji kierunku zwanego ambient. Wprawdzie to nie Vangelis jest pionierem tej idei artystycznej, o czym poniżej, ale jeśli chodzi o szeroko pojmowaną muzykę elektroniczną, to właśnie jemu możemy przypisać większość zasług. W gatunku zwanym ambientem cechą charakterystyczną jest odejście od linearnie rozwijanej linii melodycznej (oprócz Vangelisa także Kitaro) na rzecz luźnej kompozycji plam dźwiękowych, powiązanych z beatami elektronicznej perkusji, odpowiedzialnej za organizację rytmiczną utworu. Istota drugiej techniki w komponowaniu polega na powtarzaniu krótkiej frazy melodycznej, a przy każdej repetycji (powtórce) jest ona nieznacznie modyfikowana, zmieniana lub wzbogacana. I gdy śledzimy poszczególne części suity „Soil Festivities” spotykamy takie właśnie wyznaczniki kompozycyjne. Innym czynnikiem wywodzącym się z korzeni ambientu są także kolaże różnych dźwięków, np. głosy natury, zgiełk miasta, akustyczne wyrażenia zjawisk atmosferycznych ( od takiego fragmentu rozpoczyna się „Movement 1”). Zanim przejdę do zawartości „Soil Festivities” uzupełnię tę informację wzmianką o genezie ambientu. Źródeł tego gatunku powinniśmy szukać w muzyce poważnej, ponieważ sam termin wywodzi się z francuskojęzycznego hasła musique d’amenblement autorstwa kompozytora francuskiego Erika Satie (1866- 1925), który uważał, że idealna muzyka to taka, która może służyć jako tło życia codziennego. Drugim twórcą, którego dokonania ukształtowały ambient był awangardowy kompozytor amerykański John Cage (1912- 1992), działający w dziedzinie tzw. muzyki konkretnej, w której łączył np. dźwięk z obrazem i nie stosował tradycyjnej harmonii.
Koncentrując się już wyłącznie na materiale dźwiękowym zarejestrowanym na wydawnictwie „Soil Festivities” zaakcentować należy, że jego koncepcja stanowi wyraz młodzieńczych zainteresowań Vangelisa, obejmujących mikrokosmos, czyli tajemniczy świat owadów oraz innych stworzeń mikro, często niedostrzegalnych dla wzroku ludzkiego, toczących jednak swoją egzystencję i uzupełniających bogactwo świata istot żywych na Ziemi. Stąd wywodzi się uzasadnienie dla fotografii zamieszczonych na okładce płyty.
Płyta rozpoczyna się od grzmotów i szumu padających deszczowych kropel. Następnie napływają dźwięki przypominające łudząco brzmienie fletu, choć to tylko elektroniczny klon, po nich delikatne motywy syntezatorowe, sztuczne, bo wygenerowane przez keyboardy smyki, odrobina fortepianu elektrycznego i dawka oryginalnych, etnicznych efektów perkusyjnych. W stosunkowo ciasnej przestrzeni skupione, urozmaicone tony tętniące bogactwem brzmienia sprawiają wrażenie kunsztownie udrapowanej zasłony, lekkiej i wielobarwnej, z mnóstwem odcieni, wzajemnie się uzupełniających. Tak wygląda „warsztat” kształtujący kontury i muzyczne wnętrze tego albumu. W dalszym ciągu Vangelis przez prawie 50 minut z właściwą sobie elegancją, lekkością, połączonymi z precyzją wykonania zmienia, modyfikuje, formuje, operując bogatym instrumentarium obrazy wytworzone swoją wyobraźnią i „podlane” emocjami. Vangelis kolejny raz udowadnia, że elektronika i syntezatory nie oznaczają w żadnym wypadku odhumanizowania i zrobotyzowania przekazu muzycznego. Pewnego rodzaju wyjątkami są części 3 i 5 suity „Soil Festivities”. Pod trójką autor zarejestrował początkowo niespokojne, rozedrgane, gęste i intensywne tematy orkiestrowe z fortepianem jako aktorem wiodącym, fletem piccolo, kotłami, gongami i instrumentami smyczkowymi w rolach drugoplanowych. W dalszej fazie słychać mroczne, wielowymiarowe, niezwykle zróżnicowane, bezkresne i rozproszone grupy dźwięków, które swoją charakterystyką odwołują się do dzieł współczesnej klasyki. Akt 5 twórca „wyrzeźbił” w podobnej formule, z tym, że muzyczne frazy w tych rejonach robią wrażenie bardziej pogodnych, rozjaśnionych, a dominującym elementem władającym polami brzmienia są wirtuozerskie partie fortepianu elektrycznego. Na krążku „Soil Festivities” Vangelis wykazuje talent „manipulowania” dosyć minimalistycznymi tonami, które wespół z wystudiowanym oszczędnie brzmieniem prowadzą do wytworzenia jedynego w swoim rodzaju nastroju. Ten profil dopełniają z rozsądkiem dozowane komponenty epickie oraz akcenty symfoniczne. Nie należy przemilczeć równie ważnego czynnika nie tylko omawianego wydawnictwa, również całej twórczości Vangelisa, mianowicie przepięknych, chwytliwych, pozostających w pamięci linii melodycznych.
Całościowo nagrania „vangelisowego” „Festiwalu” tworzą magiczny krajobraz z multum improwizacji na najwyższym poziomie, improwizacji, które mają sens, nie stanowią „sztuki dla sztuki”, lecz służą wytyczonemu celowi, dźwiękowej panoramie mikrokosmosu. Każda sekunda „życia” tej płyty przynosi niespodzianki, niekiedy zaskoczenie, poprzez zmieniające się odcienie, tonacje projektujące oblicze muzyki. Nieraz niuanse decydują o reakcji słuchacza, jego fascynacji dla danej sekwencji, zainteresowaniu i napięciu emocjonalnym przy odbiorze tej dźwiękowej palety. „Soil Festivities” to prawdziwe święto klawiszowych wariacji, taktów perkusyjnych zintensyfikowanych wymyślnymi aranżacjami orkiestrowymi z akcentem na sekcje smyczków. Każdy, kto sięgnie po ten longplay, powinien zdawać sobie sprawę, że jest on wyrazem osobistych zainteresowań i fascynacji autora, który idąc pod prąd łatwiźnie, komercji i trywializacji artystycznego ego, tworzy „perfidnie” ukształtowane malarskie „płótna” obrazujące otaczający nas świat.
Ocena 5/ 6