Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

MERCURY RAIN - St. Matthieu

 

(2017 Bristol Archive)
Autor: Wojciech Chamryk
 
mercury rain st. matthieu s
Tracklist:
01. Tales From Beyond
02. Sanctuary
03. The Messenger
04. Shadow's Scent
05. Chimaera
06. Sortiléges
07. Eldritch Minor
08. Heaven And Sunset
09. St. Matthieu
             
Lineup:
Jon Hoare - Bass, Keyboards
Sonia Porzier - Vocals
Dion Smith - Guitars
Rodrigo Oliveira - Drums
               
Nie jestem żadną Alfą i Omegą, nie słyszałem wszystkiego, wielu zespołów nie kojarzę nawet z nazwy. Jeśli jednak widzę na okładce praktycznie anonimowej grupy informację „remastered and expanded edition of the classic 2004 album”, to słucham go ze zdwojoną czujnością, oczekując przy tym potwierdzenia, choćby w połowie, słuszności takich deklaracji. Tymczasem „St. Matthieu” to może nie jakaś totalna lipa, ale co najwyżej II liga gotyckiego metalu. Co istotne ten brytyjski zespół powstał jeszcze w czasie największej popularności takiego grania, ale wydawniczą aktywność odnotował w latach 2000-2004, kiedy na scenie pozostali już tylko faktycznie najlepsi.
A tu pod względem czysto muzycznym jest ubożuchno, mimo symfoniczno-operowego sztafażu, wokalistka Sonia Porzier nie imponuje niczym szczególnym, a płaskie, plastikowe brzmienie też w słuchaniu nie pomaga – paradoksalnie najlepiej brzmią tu instrumenty klawiszowe; reszta to mdła, pozbawiona mocy papka z natrętnie pukającą perkusją. Czasem trafia się coś ciekawszego, jak choćby „Shadow's Scent” czy „Sortileges” ale to nieliczne wyjątki, a gdy już zespół porywa się na 10-minutowy utwór tytułowy, to lepiej o tym jak najszybciej zapomnieć. Mamy też pięć utworów dodatkowych, bo to przecież „St. Matthieu – Remastered & Reborn”, pochodzących z debiutanckiego albumu „Dark Waters” oraz z EP „Where Angels Fear”, ale poza odnotowaniem tego faktu i znaczącym wpływem na wydłużenie czasu trwania płyty – ponad 75 minut – nie ma się nad czym rozwodzić.
(2/6)
Wojciech Chamryk

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5048566
DzisiajDzisiaj405
WczorajWczoraj1640
Ten tydzieńTen tydzień2045
Ten miesiącTen miesiąc52217
WszystkieWszystkie5048566
3.131.110.169