Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

LABORATORIUM - Now

 

(2018 Universal Music)
Autor: \m/\m/
 
laboratorium now m
Tracklist:
1. "Now"
2. "Nurek"
3. "Pustynna Burza"
4. "Pink Nostalgy"
5. "I Am So Glad Punk Is Dead"
6. "Makijaż"
7. "Laboratorium"
8. "Jeziorko G"
9. "Latin Groove"
10. "Grzybogranie"
11. "Anatomy Lesson"
12. "We Will Be Back"
           
Lineup:
Jan Grzywacz - keyboards
Marek Stryszowski - sax, vocals
Krzysztof Ścierański - bas
Marek Raduli - guitar
Grzegorz Grzyb - drums
          
To nie było w roku wydania tej płyt, to było później... Kiedy? Niestety nie pamiętam, ale pewnego razu w moje ręce trafiła płyta "Diver" (1977) zespołu Laboratorium. Z czasem doszły Mahavishnu Orchestra "Inner Worlds" (1976), Weather Report "Heavy Weather" (1977), Jean-Luc Ponty "Enigmatic Ocean" (1977)  - wszystkie miałem nagrane na kasetach - a skończyło się powiedzmy na String Connection "Workoholic" (1982) i "New Romantic Expectation" (1983). Te już miałem na płytach winylowych. Zapoczątkowało to mój pewien okres fascynacji jazz-rockiem. Nie był to jakoś długi etap, a fascynacja była raczej płytka, choć dość intensywna. O dziwo, najmniej pamiętam dokonania String Connection i Mahavishnu Orchestra, a swego czasu o tych kapelach było bardzo głośno. Podejrzewam, że do muzyki z Weather Report z płyty "Heavy Weather" i Jean-Luc Ponty z "Enigmatic Ocean" powróciłbym bez większych oporów, nawet dzisiaj. Jednak najbardziej w pamięci zapadł mi krążek muzyków z Krakowa, "Diver". Wtedy było to dla mnie rozwalenie systemu, wskazówką, że na muzykę można spojrzeć z wielu stron, a każde z tych spojrzeń to wiele zupełnie różnych doznań. To było otworzenie oczu, a raczej uszu na inne spostrzeganie muzyki i w ogóle na inna muzykę. Dodatkowo muzycy Laboratorium mieli niezwykły dar bardzo przystępnego ukazania świata muzyki jazzowej odbiorcom muzyki rockowej, a przecież ich muzyka wcale nie była taka łatwa. Ale to dzięki Krakusom później pojawiły się wymienione wcześniej albumy muzyków, którzy również budowali złożone, różnorodne i bogate struktury muzyczne co Laboratorium, nieraz dokonując ekwilibrystyczne figury muzyczne, które zadziwiały moje doznania oraz umysł. Jednak obok tych technicznych i wieloaspektowych form często pojawiały się motywy, które łatwo wpadały w ucho, niekiedy wręcz popowo-taneczne, innym razem zachwycali pięknymi pasażami. Co najciekawsze, dla mnie w tym towarzystwie, to właśnie Laboratorium brylowało, bowiem obok tego całego różnorodnego bagażu składowych, którym bawili się wszyscy najlepsi przedstawiciele jazz-rocka (fusion), to właśnie oni najbardziej elektryzowali niezwykła witalnością. Natomiast zadziwia jeszcze bardziej to, że mimo upływu lat, długoletniej przerwy we wspólnym muzykowaniu, nic w przekazie tego zespołu nie zmieniło się. "Now" zawiera wszystko to co było najlepsze w dokonaniach tej kapeli, ale w jeszcze lepszej i bardziej zaktualizowanej formule. Najbardziej widoczne jest to w kompozycjach, które zostały na nowo odświeżone, takich jak "Nurek" czy "Anatomy Lesson". Oba utwory zachwycają niezmiennie i znakomicie odnajdują się w całej reszcie albumu. Jednak w sferze kompozycji i aranżacji jest jeszcze ciekawiej niż to było w złotych latach dla tej muzyki. Mało tego. Jak wiadomo jazzmani są bardzo ciekawi innej muzyki i bardzo przychyli różnym scenom. I jak nikt inny umieją docenić dokonania innych z poza jazzowego środowiska. Z tych też powodów bez krępacji krakowianie w swoją muzykę wpletli elementy rapu, a pomógł im w tym niejaki O.S.T.R. Niestety nie cenię tej frakcji muzycznej, pewnie dlatego ten fragment tego albumu - "Laboratorium" - najmniej przypadł mi do gustu. Nie zmienia to jednak oceny całości oraz tego, że ten krążek jest niesamowicie różnorodny, wielobarwny i nasycony całą masą emocji i doznań. A jak miałbym wybrać coś, co miałoby zwrócić uwagę od strony tej bardziej komercyjnej, to wybrałbym "Pustynną burzę" z niezwykłą orientalną wokalizą. Jeżeli w ogóle można obarczyć tę kompozycję jakimkolwiek mainstreamem. W szeregach formacji obok starych wiarusów Jan Grzywacz, Marek Stryszowski i Krzysztof Ścierański jest nowy zaciąg, gitarzysta Marek Raduli i perkusista Grzegorz Grzyb. Muzyków wielce utalentowanych co uznanych. Zapewniło to klasową realizację i produkcję albumu a słuchaczowi najwyższą jakość wszelkich doznań. Muzyków nie musiała ratować żadna gromada gości chociaż znalazło sie miejsce na wibrafonisty Bernarda Meseli, DJ-ja Jaroza oraz wspomnianego O.S.T.R. Co tu dużo pisać "Now" to imponujący powrót po latach. Jedyne cienie tego krążka to wspomniane rapowanie oraz tragiczne i przedwczesne odejście Grzegorza Grzyba. To ostatnie to wręcz wielki smutek.
(5,5/6)
\m/\m/

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5052816
DzisiajDzisiaj349
WczorajWczoraj3081
Ten tydzieńTen tydzień6295
Ten miesiącTen miesiąc56467
WszystkieWszystkie5052816
3.140.242.165