KORMAK - Faerenus
(2018 Rockshots)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist
1. Amon
2. March of Demise
3. Sacra Nox
4. The Goddess’ Song
5. The Hermit
6. Faerenus
7. Patient N° X
8. July 5th
9. Eterea El
1. Amon
2. March of Demise
3. Sacra Nox
4. The Goddess’ Song
5. The Hermit
6. Faerenus
7. Patient N° X
8. July 5th
9. Eterea El
Dobrze, że Włochy nie kojarzą się tylko z muzycznym kiczem, a rock progresywny czy metal z tego kraju prezentują zwykle wysoki poziom. Debiutujący albumem „Faerenus” Kormak ze słonecznego Bari też wpisuje się w ten nurt, prezentując na tej płycie blisko godzinę (chociaż to nie do końca prawda, o czym później) urozmaiconego folk metalu. Co istotne nie jest to w żadnym razie jakieś prościutkie łupu-cupu, przy którym można co najwyżej poskakać na koncercie i szybko o nim zapomnieć. Kormak gra faktycznie folk, sięgając w swych poszukiwaniach do uniwersalnych patentów muzyki dawnej i tradycyjnej, bazujących na akustycznych brzmieniach piszczałki i gitary, onirycznym klimacie i specyficznej atmosferze niczym z najlepszych płyt Clannad („Sacra Nox”). Z koeli jak uderzają metalowo (a w składzie jest nie tylko dwóch gitarzystów, ale też perkusista chętnie sięgający po blasty), to robi się już nad wyraz mocno, szczególnie w „Patient N° X”. Liderka grupy Zaira de Candia jest nie tylko flecistką, ale też wokalistką. Może próby śpiewania sopranem w jej wykonaniu nie są do końca udane („July 5th”), ale czysta, niższa barwa brzmi już pięknie i szlachetnie, a i z growlingiem/skrzekiem też radzi sobie zaskakująco dobrze, jak na osobę o tak filigranowej posturze. „Faerenus” ma też jednak jeden minus: jeden, ale zasadniczy, bowiem „The Hermit” to kompozycja trwająca teoretycznie blisko 23 minuty, ale tak naprawdę wybrzmiewa może przez jedną czwartą tego czasu, gdyż resztę zajmują dłuższe lub krótsze momenty ciszy, przerywane krótkimi wstawkami ryku samolotowego silnika, dźwięku syreny czy jakimiś wybuchami. Za pierwszym odsłuchem ma to jeszcze jakąś dramaturgię, jednak już przy kolejnych po prostu nuży, dlatego tylko:
(4/6)
Wojciech Chamryk