Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

GRAND MASSIVE - Gdansk A Tribute To Danzig Performed By Grand Massive

 

(2018 Metalville)
Autor: Wojciech Chamryk
 
grandmassive-gdanskatributetodanzigperformedbygrandmassive s
Tracklist:
1. 777
2. Death Comes Ripping
3. Kiss of Steel
4. I Demon
5. Let the Day Begin
6. Mother
7. She
8. Skull
          
Jak by nie patrzeć na obecne, dość dyskusyjne pod względem artystycznym dokonania Glenna Danziga, to jednak jest to człowiek, dzięki któremu mamy Misfits, Samhain i Danzig, gdzie cztery pierwsze albumy tej ostatniej formacji to absolutny kanon. Nic więc dziwnego, że pojawiają się albumy mu poświęcone (nawet w Polsce przed ośmiu laty ukazała się świetna kompilacja „The Dark Side Of The Blues – A Tribute To Danzig”), z powodzeniem działają też cover bandy amerykańskiej grupy. Grand Massive na pewno się do nich nie zalicza, ale Niemcy też postanowili złożyć hołd demonicznemu wielbicielowi Elvisa i Morrisona, nagrywając osiem numerów z jego bogatej dyskografii. Nie są to tylko utwory Danzig, bo przeplatają się z najbardziej znanymi kawałkami Samhain i Misfits, a całość jest całkiem ciekawa repertuarowo. Gorzej z wykonaniem, bo do oryginałów ma się to zwykle nijak, brzmiąc jakoś tak nieporadnie, bez mocy i mroku, jak np. w „Am I Demon” czy „Death Comes Ripping” – ot, typowa, podziemna produkcja bez większych aspiracji. Ciekawiej robi się w utworach z pewną dozą własnych pomysłów Grand Massive, bo w „Kiss Of Steel” obok Alexa słychać ryk Britty Görtz (Cripper), a w „Mother” śpiewa Guernica Mancini (Thundermother) – brzmi to tak, jakby było nagrane na tzw. setkę i jest to najlepsza partia wokalna na tym albumie. Gościnnie udziela się też kilku gitarzystów, np. solówki dwukrotnie gra Thobbe Englund (ex Sabaton), a partie slide w „777” Luca Princiotta. Odlecieli też w finałowym „Skulls”, przerobionym z szybkiego, punkowego numeru na jakiegoś zwichrowanego country/bluesa w balladowym wydaniu, co też brzmi dość średnio. Konkluzja: nasz November jest o niebo (piekło) lepszy, ale można tej płyty posłuchać, szczególnie jeśli jest się fanem Glenna D.
(3/6)
Wojciech Chamryk

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5052541
DzisiajDzisiaj74
WczorajWczoraj3081
Ten tydzieńTen tydzień6020
Ten miesiącTen miesiąc56192
WszystkieWszystkie5052541
3.23.101.60