Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

DOMAIN - Gat Etemmi

 

(2002/2019 Old Temple)
Autor: Wojciech Chamryk
 
domain-gatetemmi s
Tracklist:
1. Asaku Marsuti
2. Seven Sibbiti
3. Nigiszida
4. Ancient Ones Monstrous
5. Gat Etemmi
6. Anzu Storm
7. Azag Rite
8. Dingir Xul
9. Gate Of Pazuzu
10. Summa Amelu Kasip
11. Shub Nigurath Space Outside
12. Yog Sothoth Dominion
             
Lineup:
Paul – śpiew, gitara
V-ac – gitara
Mike – bas
Mittloff – perkusja
+
Robert Srzednicki – klawisze
Ewa Frakstein – śpiew
               
Pamiętam zdziwienie w momencie premiery „Gat Etemmi”, bo Domain zaskoczył wtedy innym podejściem, nagrywając nowocześniejszą, nieco odmienną płytę. Oczywiście wciąż słychać jaki zespół za nią odpowiada, ale nie jest to materiał tak surowy jak wcześniejsze, a aranżacje stały się jeszcze bardziej wyszukane – więcej w nich klawiszy, delikatniejszych brzmień czy kobiecych wokali. Dlatego, chociaż opener „Asaku Marsuti” uderza z pełną mocą, to mamy w nim również całkiem melodyjny refren, a równie surowy „Seven Sibbiti” czaruje nie tylko kobiecymi wokalizami, ale też duetem piękna i bestia w wykonaniu sopranistki warszawskiej Opery Kameralnej Ewy Frakstein i Paula. Śpiewaczka pojawia się jeszcze w „Anzu Storm”, kolejnym dowodzie na nieszablonowe podejście do wypracowanej w obrębie metalowej stylistyki formuły.
Dzięki tym wszystkim zabiegom Domain tylko zyskał na rozmachu, proponując muzykę nadal mroczną, posępną i ciężką, ale jednocześnie bogatszą i łatwiej przyswajalną – nie tylko dla fanów metalu, ale też zwolenników każdej ambitnej muzyki, jeśli rzecz jasna nie pogardzą płytą metalowego zespołu. Nie da się bowiem ukryć, że taki „Dingir Xul” to granie wręcz ekstremalne, „Nigiszida” i tytułowy „Gat Etemmi” też potrafią nieźle się rozpędzić. Na drugim biegunie mamy jednak finałowe „Yog Sothoth Dominion” – miarowy, instrumentalny utwór z delikatnie brzmiącymi gitarami i partiami fortepianu na balladową modłę, a i rozwinięcie jest nader klimatyczne, melodyjne i przestrzenne, tak jakby Paul i spółka chcieli  na koniec ukoić słuchacza.
A propos: jeśli kogoś odrzucają tytuły w sumeryjskim języku, to praktycznie wszystkie teksty są w języku angielskim, zresztą fascynacja Paula starożytnymi cywilizacjami to fakt powszechnie znany, a na tej płycie mamy chyba apogeum tego stanu rzeczy. Dodajcie do tego świetne brzmienie – studio Serakos – i ciekawą szatę graficzną i macie obraz całości „Gat Etemmi”. Jak dla mnie jednej z najlepszych płyt w bogatym dorobku Pandemonium/Domain, po wydaniu której grupie udało się wrócić do oryginalnej nazwy, pod którą funkcjonuje z powodzeniem do dziś. Nie zmienia to jednak faktu, że trzy albumy firmowane szyldem Domain zniosły próbę czasu i wciąż mogą być ozdobą każdej szanującej się kolekcji płytowej, a Gat Etemmi” jawi się wśród nich jako ten najbardziej oryginalny i ponadczasowy.
(6/6)

Wojciech Chamryk

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5038787
DzisiajDzisiaj2847
WczorajWczoraj3656
Ten tydzieńTen tydzień14210
Ten miesiącTen miesiąc42438
WszystkieWszystkie5038787
18.191.21.86