VOLBEAT - Rewind, Replay, Rebound
(2019 Universal)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1. Last Day Under The Sun
2. Pelvis On Fire
3. Rewind The Exit
4. Die To Live
5. When We Were Kids
6. Sorry Sack Of Bones
7. Cloud 9
8. Cheapside Sloggers
9. Maybe I Believe
10. Parasite
11. Leviathan
12. The Awakening Of Bonnie Parker
13. The Everlasting
14. 7:24
Lineup:
Michael Poulsen – śpiew, gitara
Rob Caggiano – gitara
Kaspar Boye Larsen – bas
Jon Larsen – perkusja
1. Last Day Under The Sun
2. Pelvis On Fire
3. Rewind The Exit
4. Die To Live
5. When We Were Kids
6. Sorry Sack Of Bones
7. Cloud 9
8. Cheapside Sloggers
9. Maybe I Believe
10. Parasite
11. Leviathan
12. The Awakening Of Bonnie Parker
13. The Everlasting
14. 7:24
Lineup:
Michael Poulsen – śpiew, gitara
Rob Caggiano – gitara
Kaspar Boye Larsen – bas
Jon Larsen – perkusja
Volbeat to już zespół instytucja, a po miłym dla wszystkich fanów grupy koncertowym akcencie w postaci ubiegłorocznego „Let’s Boogie! Live From Telia Parken” Duńczycy wracają z kolejnym, siódmym już w ich dyskografii albumem studyjnym. Zmiana basisty nie okazała się tu żadną przeszkodą, bowiem Michaelowi Poulsenowi wciąż w duszy grają stary dobry rock n’ roll, rockabilly i rock/hard rock. Celowo nie wspominam tu o heavy metalu, bo chociaż Volbeat jest utożsamiany z tym nurtem, to jednak w jego muzyce już od dawna zdecydowanie przeważają gatunki wymienione wyżej, chociaż grane z ogromną werwą i bardzo dynamicznie, co metalowcom też na pewno przypadnie do gustu, czego dobrym przykładem jest choćby „The Everlasting“. Trudno też usiedzieć w miejscu gdy Michael Poulsen i spółka zapodają energetyczny „Die To Live“ z gościnnym udziałem wokalisty Neila Fallona, wejściami piana i saksofonu, gdzie skoczne boogie nabiera rock 'n' rollowego, jedynego w swoim rodzaju, posmaku. Równie przebojowy jest jeden z singli „Cheapside Sloggers“ gdzie moc brzmienia spod znaku Black Sabbath łączy się z chwytliwością Muse z czasów „Knights Of Cydonia“, a solo gościnnie wymiata sam Gary Holt (Exodus, Slayer). Niczym temu killerowi nie ustępują mu też kolejne numery promujące ten album: opener „Last Day Under The Sun“ oraz archetypowy rock 'n' roll „Pelvis On Fire“, nie tylko tytułem, ale i manierą wokalną Poulsena nawiązujący do Króla Elvisa. Są też udane, znacznie lżejsze utwory, jak na przykład czerpiący z dokonań Roy'a Orbisona „When We Were Kids“ czy „The Awakening Of Bonnie Parker“, ale pojawiają się też mroczniejsze akcenty („Sorry Sack Of Bones“) czy kolejne nawiązania do hard rocka (mający w sobie coś z ducha Thin Lizzy „Leviathan“). Zespół potwierdza zresztą częściej, że nad wyraz dobrze czuje się w takim graniu („Maybe I Believe”), akustyczny i zamykający całość „7:24” panowie też mogą zapisać po stronie plusów, podobnie zresztą jak trwający niewiele ponad pół minuty „Parasite”, skoczne nawiązanie do twórczości ELO w dynamicznej odsłonie. W podstawowej wersji: jednopłytowej na CD bądź podwójnej na winylu „Rewind, Replay, Rebound“ to więc blisko godzina urozmaiconej, robiącej wrażenie muzyki, do której chce się wracać.
(5/6)
Wojciech Chamryk