Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

KORN - The Nothing

 

(2019 Roadrunner)
Autor: Grzegorz Cyga
 
korn-thenothing s
Tracklist:
1. The End Begins
2. Cold
3. You’ll Never Find Me
4. The Darkness Is Revealing
5. Idiosyncrasy
6. The Seduction of Indulgence
7. Finally Free
8. Can You Hear Me
9. The Ringmaster
10. Gravity of Discomfort
12. This Loss
13. Surrender to Failure
               
Lineup:
Jonathan Davis – śpiew, dudy
James "Munky" Shaffer – gitara
Brian "Head" Welch – gitara
Reginald "Fieldy" Arvizu – bas
Ray Luzier – perkusja
             
Ciężko w to uwierzyć, ale Korn jest na scenie już dwadzieścia sześć lat. Wydawałoby się, że ledwie chwila minęła od czasu wydania debiutu, tymczasem okazuje się, że zespół wydał już trzynastą płytę studyjną.
Tytuł „The Nothing” nie nastraja optymizmem, lecz bardziej podkreśla pechowość, która w tym przypadku nie ma wyłącznie symbolicznego znaczenia. W ostatnich latach Jonathan Davis stracił teściową oraz żonę, a to popchnęło go do prac nad nowym albumem, bo jak sam przyznaje była to dla niego forma terapii.
I już w pierwszym, psychodelicznym utworze zatytułowanym „The End Begins” słychać jego ból wyrażony za pomocą płaczu, co budzi skojarzenia z kultowym numerem „Daddy”. Muzyka także sięga wyraźnie do korzeni, ponieważ powracają dudy. Dźwięki zawarte w „Cold” brzmią tak, jakby zespół chciał napisać współczesną wersję „Blind” zmieszaną z „Twistem”.
Muszę przyznać, że chociaż muzycy nie silą się na oryginalność, to takie otwarcie sprawia, że dopada nas nostalgia i zapada w pamięć. A takich momentów jest więcej, zaczynając od pamiętającego czasy drugiego krążka „You’ll Never Find Me”, przechodząc przez oszczędny „The Darkness Is Revealing”, a na osobistym „Finally Free” kończąc. Oczywiście nie brakuje mocnych riffów jak w „Idiosyncrasy”, ale trzeba przyznać, że tak przygnębiające treści zostały okraszone dość wesołymi melodiami, które podkreśla charakterystyczny, wzbogacony harmoniami śpiew Jonathana.
I dlatego mam z tym albumem problem, ponieważ od strony technicznej wszystko się zgadza, lecz brakuje efektu zaskoczenia. Śmiem nawet twierdzić, że motywy zawarte w nowych kompozycjach ocierają się o autoplagiat. Wystarczy wysłuchać połowy piosenek, aby się domyślić, co jest na drugiej i nawet te minimalistyczne, przepełnione emocjami kawałki — „The Seduction of Indulgence” i „Surrender to Failure” zlewają się ze sobą.
Po części te zarzuty są winą produkcji, ponieważ o ile w „Cold” czy „Idiosyncrasy” możemy usłyszeć rozpoznawalny bas Fieldy’ego, a „The Ringmaster” aż uderza nas w twarz agresywnym riffem, tak z każdym kolejnym numerem te elementy, jak i wokal zostają ukryte pod zagęszczoną warstwą dźwięku. Mam wrażenie, że „The Nothing” stoi w produkcyjnym rozkroku — zespół ewidentnie próbuje wrócić do cięższego grania, jednak producent Nick Raskulinelicz nadal stara się „dostosować” do współczesnych czasów niesfornego KoRna.
W porównaniu ze Slipknotem, który kilka tygodni wcześniej wydał swoją szóstą płytę, Korn wypada słabo. Oprócz charakterystycznych dla siebie piosenek konkurencja posunęła się o krok dalej, flirtując z innymi, lżejszymi brzmieniami. Tymczasem „The Nothing” jest oparty na sprawdzonych wzorcach, ergo niczym nie zaskakuje i ta nazwa w pełni to oddaje.
(3/6)
Grzegorz Cyga

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5040462
DzisiajDzisiaj135
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień15885
Ten miesiącTen miesiąc44113
WszystkieWszystkie5040462
18.117.70.132