Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

FANTHRASH - Kill The Phoenix

 

(2019 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
 

fanthrash-killthephoenix s

Tracklist:
1. Glass Towers
2. Ice Dagger Of Despair (Intro)
3. Ice Dagger Of Despair
4. Scapegoats
5. M.A.D.
6. Black Hours
7. Herald Of The End (Intro)
8. Herald Of The End
9. Instinct Of Doom
10. Sacred Blasphemy (Intro)
11. Sacred Blasphemy
12. Kill The Phoenix
13. Kill The Phoenix (Outro)
             
Fanthrash to jeden z naszych zespołów metalowych o najdłuższym stażu, bo korzenie tej lubelskiej grupy sięgają jeszcze lat 80. Potem wiodło się jej różnie, ale po reaktywacji przed 12 laty dość systematycznie nadrabiała stracony niegdyś czas: zaczynając od EP „Trauma Despotic”, długogrającego debiutu  „Duality Of Things”, po którym ukazało się kolejne mini „Apocalypse Cyanide”. Wtedy nastąpiła pewna zapaść w wydawniczej aktywności, ale zreformowany skład w końcu ukończył materiał na drugi album. „Kill The Phoenix” to mocarny thrash, niepozbawiony też  nowocześniejszych akcentów – słychać, że to płyta nagrana tu i teraz, nie żadne archiwalne wykopalisko z dawnych lat. Czasem robi się naprawdę agresywnie, bo choćby szalonym partiom perkusji w „M.A.D.” czy tytułowym „Kill The Phoenix” blisko do blastów, a  równie dynamiczny „Black Hours” to już praktycznie thrash/death metal. Utwory o bardziej thrashowej proweniencji też są bardzo intensywne („Glass Towers”, „Ice Dagger Of Despair”, „Sacred Blasphemy”), a do tego urozmaicone od strony aranżacyjnej. Był to zresztą firmowy znak Fanthrash już na wcześniejszych wydawnictwach, a tu mamy też gościnny udział wokalistki Aleksandry Lizęgi-Jurkowskiej w balladowym zwolnieniu utworu tytułowego czy solo w wykonaniu byłego gitarzysty zespołu Wojciecha Piłata w „Black Hours”. Jest też coś znacznie ciekawszego, dla części fanów pewnie wręcz awangardowego, bowiem trzy utwory poprzedzają, a tytułowy wieńczy instrumentalne granie w wykonaniu... kwartetu saksofonowego. Saksofonarium gra najczęściej jazz i to słychać, a te miniatury, trwające zwykle od minuty do dwóch, są ciekawym dopełnieniem właściwych kompozycji, pokazując też, że thrash wcale nie musi być jednowymiarowy i skostniały artystycznie. Słychać też, że zróżnicowany wiekowo skład grupy nieźle się dogaduje, a wokalista Kuba Chmielewski stał się mocnym punktem Fanthrash – oby na następną płytę tej grupy nie trzeba było więc znowu czekać sześć lat...
(5/6)
Wojciech Chamryk

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

4989611
DzisiajDzisiaj650
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień12245
Ten miesiącTen miesiąc72444
WszystkieWszystkie4989611
34.201.122.150