Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 85sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

frightful pandemic outbreak i species m

beast in blackpw m

left to die m

helliconx metal festival 2023nwpskx m

the fairy folk tour m

helstarbs m

soilwork i kataklysmpw m

metal hammer festival 2023knl m

hard rock heroes festival 2023 1nwpskx m

blind guardian plakatnwpskx m

DISTRÜSTER - Sic semper tyrannis

 

(2022 Ossuary)
Autor: Wojciech Chamryk
 
distruster sic semper tyrannis s 
Tracklist:
1. Nobody Dares
2. Now
3. Die!
4. To Live Beautifully
5. A.P.O.S
6. Burning. Open. Wounds
7. Martyr’s Game
8. Over and Over
9. Loyal to None
10. Bullshit
11. Calm Under Fire
                   
„Sic semper tyrannis” to debiutancki album tej krakowskiej grupy, ale muzycy nie należą do nowicjuszy: Kosa i Uappa Terror (znany też z Terrordome) grali wcześniej razem w Deathreat, nowy perkusista James Stewart jest powszechnie kojarzony z długoletniego stażu w Vader, zaś obecnie jest członkiem Decapitated. Po takim składzie można się więc było spodziewać czegoś co najmniej dobrego i tak też się stało. Distrüster łoi nad wyraz kompetentnie speed/thrash/death metal z punkowymi i crustowymi naleciałościami. Te ostatnie są najbardziej słyszalne w utworach najkrótszych, takich jak „Die!” czy niespełna półminutowy „A.P.O.S”. W innych metalowa agresja i potężne uderzenie płynnie splatają się z prostotą punkowej ekspresji (świetny „Martyr’s Game”!), albo mamy ostrą jazdę, brzmiącą tak, jakby Discharge wzięli na warsztat jakiś kipiący energią numer Motörhead i jeszcze bardziej podkręcili tempo. („Now“). Są też rzecz jasna utwory bardziej zróżnicowane aranżacyjnie („To Live Beautifully“) czy nawet całkiem, jak na tę stylistykę, melodyjne („Over And Over“), co czyni zawartość tego 35-minutowego albumu jeszcze bardziej urozmaiconą. Singlowe „Nobody Dares“ i „Burning. Open. Wounds“ też są niczego sobie. No i ten finał, czyli ponad sześciominutowy kolos „Calm Under Fire“, jak dla mnie prawdziwa perełka i opus magnum tej bardzo udanej płyty. 
(5/6)
Wojciech Chamryk
142_mag_baner5.png 138_mag_baner1.png 141_mag_baner4.png 140_mag_baner3.png 143_mag_baner6.jpg 144_mag_158x600px_72_dpi.jpg 139_mag_baner2.png

Goście

4305408
DzisiajDzisiaj942
WczorajWczoraj2058
Ten tydzieńTen tydzień6822
Ten miesiącTen miesiąc43825
WszystkieWszystkie4305408
18.206.92.240