PLANET HELL - Mission Three
(2024 Mad Lion Records)
Autor: Wojciech Chamryk
Przemysław Latacz już przy okazji premiery „Mission Two” zapowiadał, że warstwę tekstową trzeciego albumu Planet Hell oprze na „Summa Technologiae”. Czyli znowu Stanisław Lem, ale ten bardzo nieoczywisty, jakże odległy od klasycznych dzieł jego autorstwa - znam zagorzałych miłośników twórczości Lema, którzy nigdy nie zdołali przebrnąć przez tę książkę. Przemek nie dość, że ją przeczytał, to jeszcze wybrał najciekawsze dla niego wątki, grupując je w trzy tematyczne bloki po trzy utwory. Jak czytamy w materiale prasowym „Transition”, „AI Loves You”, „Facsimile” , opisują konsekwencje fuzji umysłu i ciała człowieka z komputerami i maszynami, „Astronomer”, „Universal Architect”, „Laplace’s Demon” to powrót ku gwiazdom, wizja przewrotnej formy kontaktu z Obcymi, inżynierii gwiazdowej oraz koncepcji konstrukcji wszechświata, zaś „Diabolus Ex Machina”, „Evolution DiLEMma” i „Homeostasis” to spojrzenie na ewolucję gatunku ludzkiego, który poprzez rozwój technologii staje się hybrydą człowieka i maszyny, a następnie supermaszyną, która pragnie na powrót stać się człowiekiem. Tekstowo jest to więc coś z naprawdę wysokiej półki, zaś muzycznie... Już recenzując poprzedni album i chwaląc debiutancki, któremu dałem (6) i pisałem, że „teraz Przemek Latacz i spółka proponują dzieło jeszcze bardziej dopracowane i urozmaicone, tym razem już w pełni zespołowe. Katowicka formacja gra progresywny death metal na poziomie dostępnym nielicznym wybrańcom, nieustannie poszukując i eksperymentując, a do tego łącząc solidny, metalowy cios z urozmaiconym, zaawansowanym technicznie graniem. Na takie podejście stać tylko największych wizjonerów, by przypomnieć choćby płyty Death, Cynic czy Atheist, że nie wspomnę już o ulubieńcach Przemka z Voivod“. Tym razem Planet Hell utrudnili mi robotę jeszcze bardziej, bowiem nagrali płytę jeszcze ciekawszą i właściwie perfekcyjną, wieńcząc autorski materiał mroczną, zdehumanizowaną i idealnie do niego pasującą wersją „Kombinatu” Republiki. A do tego na „Mission Three” gra sesyjnie dawny kumpel Przemka z The No-Mads, obecnie znany basista jazzowy Jędrzej Łaciak, tak więc mamy tu dzieło iście ponadgatunkowe, metal, który może i powinien dotrzeć do każdego, kto ceni nieszablonową, bardzo oryginalną muzykę i równie dopracowaną warstwę tekstową.
(bez oceny, skala skończyła się przy „Mission One”)
Wojciech Chamryk