Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

MORBID ANGEL, AZARATH, OGOTAY - Gdańsk - 20.11.2014

 
Morbid Angel, Azarath, Ogotay – Klub B90, Gdańsk, 20 listopada 2014
To była moja dziewicza wyprawa do B90, więc pozwólcie, że zacznę od klubu. Myślę, że Gdańsk wiele zyskał dzięki temu, że pojawiło się takie miejsce na koncertowej mapie Polski. Nie miałam najmniejszego problemu z odnalezieniem adresu (z tego miejsca podziękowania dla mojej holowniczki Agi) i nie ukrywam, że okolica zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie. Industrialny klimat stoczni gdańskiej to jest to co można zapamiętać jako element charakterystyczny. Sam klub mi odpowiada. Bardzo dobrze zorganizowany, przestrzenny, ciekawy architektonicznie. Z pozycji słuchacza stwierdzam, że akustyka na plus. Podpytując muzyków otrzymałam informacje, że klub dobrze przygotowany pod względem technicznym. Bywalcy wypowiadają się o tym miejscu bardzo pozytywnie. Oczywiście, że trafiły się też tzw. marudy dla których trawa jest zawsze bardziej zielona tam gdzie ich nie ma. Dziwi mnie trochę krótkowzroczność, która nie pozwala dostrzec tego co jest tuż za rogiem. Nie mnie to oceniać. Klub B90 wpisuje wysoko na listę z ulubionymi i podejrzewam, że będę tam często wracać. Ale jeżeli wybierasz się drogi czytelniku na koncert zimą, to koniecznie zabierz kurteczkę, bo pod koniec pobytu można zęby zjeść od zgrzytania z zimna. I w sumie nic dziwnego bo takie miejsca zwykle bywają chłodne.
No ale do brzegu jak to mówi mój małżonek. Pod klub dotarłyśmy chwilę po przysłowiowym The Doors. Luz na wejściu, chwila w kolejce i jesteśmy w środku. Ku mojemu zaskoczeniu w barze nie płacisz za nic gotówką. Na wzór festiwalowy dostajesz kartę, którą doładowujesz polskimi złotymi i taką walutą potem obracasz. Zapewne dla tych, którzy często gubią portfel to dobre rozwiązanie. Dla mnie trochę zastanawiające bo okazało się, że kolejka po doładowanie może niekiedy przerazić. A bez tego ani rusz. Chwila na rozmowę i na scenie pojawił się Ogotay. Koncert zaczął się punktualnie. Dziwne prawda? Mam wrażenie, że w Polsce obsuwa czasowa to już świecka tradycja. Podobno jednak nie skończył się punktualnie ale to już na szczęście nie mój problem. SVierszcz wykorzystał swój czas na scenie najlepiej jak mógł i całkiem nieźle to wyszło. Zespół zaprezentował się bardzo dobrze, selektywnie i z pełną mocą. Mimo dość wczesnej godziny pod sceną powoli gęstniało. Myślę, że dla Ogotay była to jedna z ważniejszych dat w historii zespołu. W końcu za chwilę na tych samych deskach miało pojawić się Morbid Angel. Nawet jestem w stanie zrozumieć to wszechobecne podniecenie na FB już na kilka tygodni przed koncertem.
Nie taka znowu długa przerwa techniczna i jedziemy z Azarath. Doświadczony band, którego muzyków bardzo cenię. Jednak różnica brzmieniowa ostro wyczuwalna. Nie wiem czy na plus. Coś tam podobno nie zagrało technicznie ale dla mnie było ok. Było pierdolnięcie a tego chyba oczekują koneserzy death metalu. Zewsząd opinie skrajne. A to, że zbyt płaski dźwięk, a to że zbyt mało przejrzyście. Ogólnie, że skopane nagłośnienie. A może ktoś po prostu nie przepada za Azarath? Nie wiem, odniosłam jednak wrażenie, że na południu Polski jest to band dużo bardziej doceniany.
Czas na gwóźdź programu. Amerykanie oparli prawie całą setlistę na kultowej płycie Covenant wydanej w 93 roku. Nie ukrywam, że wiadomość o tej trasie wywołała we mnie nie małą radość. Subiektywnie mogę stwierdzić, że jest to najlepsza płyta w historii legendy death metalu. Trasa obejmowała trzy miasta w Polsce a Gdańsk był pierwszy na liście przed Warszawą i Katowicami. Spodziewałam się małego tłumu ponieważ informacja o zakończeniu przedsprzedaży biletów kolekcjonerskich pojawiła się już dwa dni przed koncertem. Publika dopisała ale nie było jakoś wybitnie ciasno. Myślę, że warto wspomnieć o tym, że kupując kilka biletów w pakiecie, oferowana jest spora zniżka. Koncert otworzył utwór Repture a dalsza część to w większości Covenant. Co więcej dokładnie w takiej samej kolejności jak na krążku plus zlepek tytułów zakończony Fall from Grace z Blessed Are the Sick. Szczególnie utkwiło mi w pamięci wykonanie Angel of Disease oraz oczywiście monumentalny God of Emptiness. Koncert krótki bo zaledwie godzina i dziesięć minut. W sumie liczyłam na nieco więcej, ale to co dostałam było zadowalające. Niedosyt został zaspokojony muzyką na full w samochodzie w drodze powrotnej. Po przeprowadzeniu krótkiej sondy publicznej spora część osób wyraziła zadowolenie. Zdania jak zwykle podzielone, ale sprawą dyskusyjną okazał się poziom hałasowania. Faktem jest, że głucha nie wyszłam więc nie było zbyt głośno. Nawet mam wrażenie, że rozgrzewacze a głównie Azarath był sporo głośniejszy. Osobiście stwierdzam, że taki poziom decybeli całkowicie mi odpowiada. Ważniejsza jest dla mnie przejrzystość, jakość dźwięku i akustyka pomieszczenia a te elementy były dopracowane. Morbid Angel to prawdziwa death metalowa machina z wypracowanym przez lata stylem. Wyraźnie zauważalna techniczna precyzja i współpraca na scenie. Mocny, głęboki wokal Davida Vincenta budzi ogólne uznanie. Pełna satysfakcja.
Podsumowując wypad udany. Zarówno muzycznie jak i towarzysko. Miałam okazje spotkać kilku starych znajomych i poznać nowych. Jedno jest pewne, to ludzie tworzą świetny klimat a w klubie B90 absolutnie go nie brakuje.
 
Małgorzata "Margit" Bilicka
rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

4992115
DzisiajDzisiaj3154
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień14749
Ten miesiącTen miesiąc74948
WszystkieWszystkie4992115
44.204.117.57