Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

KAT & Roman Kostrzewski, Dragon, Neuronia - Warszawa - 25.03.2017

KAT & ROMAN KOSTRZEWSKI, Dragon, Neuronia – Progresja Music Zone - 25.03.2017

Metal w Polsce jest jak wino, im starszy tym lepszy. W sobotni wieczór w Progresji odbył się koncert dwóch legend polskiej sceny metalowej: powracającego Dragona oraz KAT & Roman Kostrzewski.

Jako support obu tych gwiazd wystąpiła warszawska Neuronia, lecz nie zdążyłem na ich występ, ale z tego, co posłuchałem z ich twórczości to podejrzewam, że publika nie może czuć się zawiedziona.  Nie byłem na Kacie po raz pierwszy, regularnie chodzę na ich coroczne koncerty w Stolicy, jednak tylu ludzi, ilu było tego dnia na Kacie jeszcze nie widziałem. Najprawdopodobniej było to wywołane powrotem Dragona, który po 16 latach niebytu został reaktywowany. Jeśli ktoś z Was nie był to uwierzcie mi klub pękał w szwach. Dotychczas na grupie Romana Kostrzewskiego była pełna sala, ale zapełniała się dopiero na ich występie. Teraz już przed Dragonem ludzi było tyle, że część w ogóle nie weszła na salę, tylko stała na korytarzu tuż obok katowskiego merchu.

Kapela obecnie występuje w składzie opartym na tym z czasów świetności: Jarosław Gronowski, Krystian „Bomba” Bytom i Adrian „Fred” Fredlich.

Jedyna zmiana jest na stanowisku basisty. Grzegorza „Demona” Mroczka, który nie wrócił do zespołu z powodów zdrowotnych, zastąpił Krzysztof „Fazee” Oset - ex basista KATA.

Dragon grał 40 minut - nie dużo ale wystarczająco, aby rozgrzać publikę. Już po pierwszym numerze ludzie śpiewali, bawili się w najlepsze. Nic w tym dziwnego, w końcu kapela zagrała 7 swoich największych przebojów takie jak „Demon Wojny”, „Beliar” czy „Armageddon”. Trzeba uczciwie przyznać, że muzycy Dragona po tylu latach przerwy byli w świetnej formie, Fred ryczał tak jak na płytach, momentami nawet lepiej, niż na wersjach studyjnych . Ani na chwilę nie osłabł, zwłaszcza, że set Dragona składał się z samych szybkich utworów. Jedyną przerwą dla zespołu była solówka perkusisty.

W ramach bisu zagrano cover head-linera „Wierzę”. Jest to o tyle szczególne, ponieważ w tym utworze zagrał Ireneusz Loth (perkusista KAT & Roman Kostrzewski), który w dniu koncertu obchodził swoje 53 urodziny, o czym fani ciągle przypominali, regularnie śpiewając „Sto lat”. Po przerwie, która była wyjątkowo długa, bo trwała około 30 minut rozpoczęła się właściwa część.

W porównaniu do zeszłorocznego występu zaszło kilka zmian, m.in do łask wrócił "Mag - Sex", który przy okazji wyeliminował "Płaszcz skrytobójcy" w wersji zdigitalizowanej z mini-albumu „Bądź wariatem - Zagraj z Katem”, przy którym muzycy wchodzili na scenę, pojawiły się aż trzy utwory z „Bastarda” co przyczyniło się do tego, że to był najbardziej dynamiczny koncert Kata, na jakim byłem. Powróciły też utwory z „Szyderczego zwierciadła” w postaci tytułowego i „Cmok - cmok, mlask - mlask”.  Atmosfera była tak dobra, że publika całkiem nieźle przyjęła utwory z ostatniego albumu „Biało - Czarnej” czyli „Milczy trup” i „Maryja omen”, a dotychczas propozycje z tego krążka powodowały, że tłum łapał chwilę odsapki.

Oczywiście nie obyło się bez bisu. Ciekawym zabiegiem było zaserwowanie lżejszej „Łzy dla cieniów minionych” na początek, a zakończyć „sztukę” potężnym „Odi profanum vulgus”, który rozpoczął się po kolejnym odśpiewaniu „Sto lat”, lecz tym razem z udziałem szefa klubu, który na dodatek przyniósł muzykom po szklaneczce jakiegoś napoju, aby zwilżyli swe gardła i z impetem odegrali ostatnią piosenkę.

Koncert był udany, ale nie obyło się bez wad. Największym minusem było nagłośnienie podczas setu Dragona, które stojąc dalej od sceny było słabe. Początkowo nie było nic słychać oprócz gitary, potem nieco lepiej, by potem przejść do takiego stadium, w którym akustyk musiał ustawiać wszystko od nowa. Sytuacja została opanowana na trzy piosenki przed końcem. Oczywiście na Kacie było już zupełnie inaczej i do tej sfery w ich przypadku nie można się doczepić.

Jedynie może martwić nieco gorsza forma wokalna Romka, w porównaniu do występu sprzed roku było słychać, że niektóre partie sprawiały wrażenie śpiewanych od niechcenia, a część momentami  nieczysto. Tragedii nie było, ale mogło być dużo lepiej, zwłaszcza, że gdy kilka lat temu zespół grał w ramach 33 urodzin, w Warszawie Roman miał chore gardło, jednak śpiewał bezproblemowo. Tutaj wystąpiły lekkie problemy i lepiej wypadły spokojniejsze kompozycje, w których to wokalista w pewien sposób wynagrodził te niedociągnięcia, gdy podczas „Niewinności” i „Czasu zemsty” wydał z siebie okrzyki z charakterystyczną „wisielczą” barwą, co przywołuje na myśl czasy świetności tej legendy.

Koniec końców wyszedłem z klubu zadowolony, choć niedosyt jest z racji, że Roman i spółka nie zagrali niczego nowego (choć cieszy solidna reprezentacja „Bastarda”) i naprawdę przydałyby się nowe utwory, które są zapowiadane już od kilku miesięcy, bo jestem przekonany, że gdyby nie Dragon, frekwencja byłaby sporo mniejsza.

Grzegorz Cyga

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

5054549
DzisiajDzisiaj2082
WczorajWczoraj3081
Ten tydzieńTen tydzień8028
Ten miesiącTen miesiąc58200
WszystkieWszystkie5054549
3.139.238.76