Judas Priest, Saxon, Uriah Heep - Kraków - 30.03.2024
JUDAS PRIEST, Saxon, Uriah Heep - Tauron Arena - 30 marca 2024
To była Wielka Noc Heavy Metalu! Trzy świetne koncerty brytyjskich kapel, które mimo 50-letniego stażu na scenie, ruszyły w długą i bardzo intensywną trasę. Polski koncert zagrali w Wielką Sobotę. Mimo z pozoru niefortunnego terminu, fani wypełnili Tauron Arenę niemal po brzegi. Na koncercie byliśmy także my, a poniższa relacja jest zapisem naszej rozmowy o koncercie.
Iggy: Zacznę od tego, że był to chyba mój szósty koncert Judas Priest i po raz kolejny zwróciłem uwagę, jak bardzo żywotną są grupą. Ten zespół zawsze trzymał rękę na pulsie, przecież zaczynali od hard rocka z bluesowym zacięciem. W następnych latach dodawali do tego delikatne elementy rocka progresywnego, aż na początku lat osiemdziesiątych stworzyli wręcz kanoniczną dla heavy metalu stylistykę. W następnych latach poszerzyli to o speed metalowe tempa na “Ram It Down” i “Painkiller”, potem na “Jugulator” grali coś nowocześniejszego, by w końcu wrócić do grania zbliżonego w ich klasycznej muzyki, ale brzmiącego mimo wszystko współcześnie. Jakby wylądowali tu tri-solarianie, czy inny kosmici i zapytali, “co to jest heavy metal?”, na pewno puścił bym im Judas Priest, mimo, że na przykład Iron Maiden jest bliższym mojemu sercu zespołem. W Krakowie po raz kolejny poczułem, że jest to czysty heavy metal na żywo. Żywotność, energia, niesamowita siła. Po prostu coś wspaniałego.
Strati: Tę relację chyba mógłbyś napisać sam, bo zgadzam się co do słowa. Judas Priest to definicja heavy metalu. Mimo wieku i stażu są w życiowej formie. Mam wrażenie, że obecnie jak nigdy rozumieją, co definiuje styl Judas Priest, rozumieją swoją rolę w rozwoju gatunku i nie wahają się tego używać.
Iggy: Zgadzam się, że są w życiowej formie i wydaje mi się, że to jest podobny casus jak Iron Maiden, że w tym momencie paradoksalnie są na szczycie swojej popularności, przynajmniej jeżeli chodzi o ilość widzów na pojedynczych koncertach.
Strati: Tak, do fanów, których już mają, doszli nowi, młodsi. Starsi w większości nie odeszli, więc pula fanów się powiększyła.
Iggy: Zastanawiałem gdzie tkwi tego przyczyna. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, jeśli mówimy o Judas Priest, to mimo wszystko odświeżenie składu. No, w wyniku różnych perturbacji osobistych odszedł KK Downing. Glenn Tipton okazał się być chory i niezdolny do występowania na scenie. Dla tego pierwszego znaleźli fantastyczne zastępstwa w postaci Richie Faulknera, gościa, który nie dość, że ma umiejętności w rękach, to jeszcze jest dobrym kompozytorem. Pięknie wpasował się w grupę, jakby grał z nimi od kilku dekad.
Strati: Richie to element układanki, który wpasował się jak ulał. Facet gra świetnie i adekwatnie do Judas Priest. Oprócz tego, że gra, to jeszcze wygląda i robi show. Na krakowskim koncercie ściągał uwagę publiki między kawałkami, jak reszta muzyków szła na moment za kulisy.
Iggy: Richie jest zdecydowanie taką gwiazdą grupy, właściwie niemalże frontmanem. Paradoksalnie, chyba bardziej widzę go w tej roli niż Roba Halforda, który jest w dobrej formie wokalnej, z czym przed laty był różnie, ale na scenie jest obecnie raczej statyczny. Oczywiście, będąc w swoim wieku, ma do tego prawo, co tym bardziej uwypukla sceniczną prezentację gitarzysty.
Strati: Też mnie zaskakuje świetna forma wokalna Halforda! Jest niesamowity! Jedynie na co zwróciłam uwagę, to “Painkiller”, który od dawna wokalnie zniekształca, śpiewa nieco piskliwie i do butów. Zastanawiam się, czy obecnie nie zrobiłoby dobrze temu kawałkowi obniżenie tonacji. Z drugiej strony, wtedy straciłby ten swój nieco jazgotliwy charakter. Nie wiem czy zauważyłeś, że Halford do swojego typowego spacerowania po scenie dołączył krążenie. Krąży jak orzeł albo jak jego wielki fan, Ralf Scheepers i w ten sposób zatoczył koło inspiracji (śmiech).
Iggy: Takie samo miałem wrażenie po koncercie, zresztą nie po raz pierwszy, że o ile cały występ śpiewał dość dobrze ale takie “Painkiller” raczej położył wokalnie. Nie po raz pierwszy. Wyobrażam sobie, że stawia sobie po prostu za punkt honoru zaśpiewać ten kawałek, w takiej formie, w jakiej został zarejestrowany w oryginale, co niekoniecznie przekłada się na dzisiejsze możliwości głosowe. Możliwe, że duma nie pozwala mu na zmianę tonacji. Podobnie ma chyba Bruce Dickinson, czytałem gdzieś jego wypowiedź, że nie chce robić takich rzeczy. Mimo to, ponad siedemdziesięcioletni Halford jest nadal w znakomitej formie.
Strati: Tylko pozazdrościć! A co powiesz o Andym Sneapie, który jest kolejnym gościem, który bardzo dobrze wpasował się w tę judasową układankę?
Iggy: Zdecydowanie, Andy jest ważnym elementem tej układanki. Przede wszystkim jako producent kilku ostatnich płyt, które brzmią bardzo solidnie. Osobiście nie jestem fanem tak zwanego “brzmienia Andy’ego Sneapa”, jak dla mnie większość produkowanych przez niebo albumów: Saxon, Accept czy właśnie Priest, brzmi bardzo podobnie i mało dynamicznie, ale rozumiem, też, dlaczego wielu ludzi ceni takie brzmienie w muzyce heavy metalowej. Na pewno są to świetnie zrealizowane nagrania, nawet jeśli ja osobiście wolę w muzyce więcej przestrzeni i “oddechu”, nawet kosztem klarowności czy mocy uderzenia. Nie mam jednak wątpliwości, Sneap jest jednym z asów w rękawie obecnego rozdania Judas Priest. Również na żywo sprawdza się coraz fajniej. To gość, który umie grać na gitarze, sprawia wrażenie, coraz bardziej swobodnego na żywo. Być może nie dostarcza jakichś fajerwerków, ale nie musi, ale od tego jest Richie. Jak już jesteśmy przy asach w rękawie, to nie mogę nie wspomnieć o roli Toma Alloma, producenta najważniejszych płyt grupy z lat 80., który wspomógł ich zwłaszcza na poprzedniej, “Firepower”, ale maczał też palce w najnowszym dziele, “Invisible Shield”. Czuć na tych albumach, zwłaszcza na poprzednim, powrót do starszego, bardziej melodyjnego komponowania, trochę z czasów poprzedzających “Painkiller”. To był strzał w dziesiątkę. Wracając do Sneapa, chociaż chciałbym widzieć zakopanie topora wojennego z KK i jego powrót do grupy, to chyba nie ma co liczyć na coś takiego i Andy robi na tej pozycji wystarczająco dobrą robotę.
Strati: Tak, mam wrażenie, że Sneap świetnie się wpasował, zwłaszcza, że towarzyszył Judasom od kilku lat. Wzięcie go na gitarę było bardzo sensownym, logicznym posunięciem. Ciekawe jest to, że Sneap potrafi wyciągnąć z zespołów, z którymi współpracuje, to co najbardziej charakterystyczne, a o czym często sami muzycy dawno zapomnieli lub nie potrafią złapać dystansu, żeby to wychwycić. Tak uczynił z Accept i tak stało się z Judas Priest.
Strati: Skoro mowa o elementach układanki, co myślisz o dołączeniu Briana Tatlera do Saxon? Świetnie, że w zastępstwie za Paula Quinna nie wzięli no name’a, tylko już znanego i do tego świetnego muzyka, a do tego o podobnym profilu wiekowym. Na koncercie wyglądał, jakby grał z Saxon od lat.
Iggy: Jestem fanem Diamond Head, więc byłem zachwycony, gdy ogłosili właśnie takie zastępstwo za Paula Quinna. Cieszę się, że mogłem zobaczyć Briana na żywo, bo nie miałem wcześniej ku temu sposobności. Myślę, że świetnie wpasował się w Saxon. Gra bardzo dobrze, czuć w solówkach nieco inny styl - dało się to odczuć również na ostatniej płycie, co jest lekkim odświeżeniem. Uważam, że to fajnie, że wzięli gościa ze swojego pokolenia. Mam nadzieję, że Saxon przyjadą do nas jeszcze w ramach promocji nowego krążka na osobny koncert.
Iggy: Być może to będzie komunał, ale mam wrażenie, że weterani hard rocka czy heavy metalu trzymają się bardzo dobrze. Przynajmniej ci, którzy są jeszcze aktywny na scenie. Spójrz na Saxon, Biff Byford jest bodaj jeszcze starszy od Roba a zabrzmiał na żywo fenomenalnie. Abo Uriah Heep, chociaż tam z pierwszego składu ostał się tylko gitarzysta Mick Box.
Strati: Mick Box to w ogóle jest jakiś tytan rocka. Jest jedynym muzykiem z pierwotnego składu, ma 76 lat i nie tylko jest w świetnej formie jako muzyk Uriah Heep, ale on po prostu jest tym zespołem. To kapela na jedną gitarę i to właśnie on ciągnie cały koncert! Oczywiście drugą ważną rolę grają Hammondy, ale one nie odbierają mu palmy pierwszeństwa do kreowania dźwięku tego zespołu. Zrobił na mnie wielkie wrażenie!
Iggy: Wszystkie te trzy zespoły zaprezentowały się świetnie. Jak już wspomnieliśmy, Iron Maiden również przeżywają swoją drugą czy trzecią młodość, przynajmniej na żywo, bo rozumiem, że ich dokonania studyjne mogą być nierówne. Świetne czasy dla takiej muzyki, chociaż już raczej schyłkowe. Trudno mi uwierzyć, że będziemy jeździć na koncerty Judas Priest czy Saxon za dziesięć lat.
Strati: Dlatego trzeba je oglądać, jak tylko jest okazja. Wokalista Uriah Heep powiedział nawet, że na tej trasie celebrujemy 150 lat heavy metalu, bo każda z grup ma już 50 lat na karku.
Iggy: No właśnie, chciałem zapytać, czy zgodzimy się z taką tezą, że o konserwujących właściwościach ciężkiego metalu? (śmiech)
Strati: Tak, metal konserwuje (śmiech). Wiele osób z “niemetalowego” środowiska postrzega osoby w wieku emerytalnym jako osoby już nieco poza głównym nurtem życia, czasem wręcz poza nawiasem społecznym. Ponieważ oglądam koncerty 70-letnich muzyków, śledzę ich poczynania, zupełnie zapominam, że “niemetalowi” ludzie postrzegają osoby w tym wieku inaczej. Jak komuś takiemu mówię o Halfordzie czy Boxie, robią wielkie oczy. Metal zmienia perspektywę, a przez to optymistycznie nastraja i w efekcie… konserwuje (śmiech). Muzyków i fanów.
Iggy: Miałaś taki moment podczas tych koncertów, który zapamiętasz szczególnie wyraźnie?
Strati: Nie mam takiego momentu, odebrałam te koncerty całościowo. Skoro pytasz, zgaduję, że Ty masz taki moment?
Iggy: Dla mnie będą to dwa. Tytułowy numer Judas Priest z ostatniej płyty, uwielbiam otwierający go riff, który zabrzmiał potężnie. Drugi to chyba “Love Bites”, również wielbię ten numer, a nie wydaje mi się, abym miał okazję słyszeć go na innych koncertach Priest. Dodałbym jeszcze może “Broken Heroes” Saxon, bo od szkoły podstawowej jestem fanem tego utworu. Ogólnie był to chyba najlepszy koncert Judas Priest jaki widziałem, obok tego z Katowic, z 2018 roku. Na koniec chciałbym cię zapytać o to, czy widzisz jakieś młodsze zespoły, które będą w stanie wejść na taki poziom rozpoznawalności, jak Priest, Saxon, Maiden, gdy te grupy przejdą na emeryturę?
Strati: Był moment, że duże koncerty grał Sabaton.
Iggy: Ja sam mam problem, ze wskazaniem takich grup. Zgadzam się, że Sabaton czy Powerwolf może będą grały kiedyś tak duże koncerty, ale równie dobrze ich popularność może się zwinąć.
Strati: Zatem nic, tylko po raz kolejny łapać na koncertach Judas Priest, Saxon i Uriah Heep!
Igor “Iggy” Waniurski, Katarzyna “Strati” Książek