Metal MayDay3 - Goleniów - 11.05.2024
Metal MayDay3
Wolf, Picture, Kryptos, Trial, Vicious Nature - Rampa Kultura, Goleniów - 11 maja 2024
„Plotki”, że Organizator „Rock Hard Ride Free” chciałby zaprosić Wolf, słyszałam już jakiś czas temu! I stało się! A, że Goleniów prawie sąsiaduje ze Szwecją, toteż wraz z Wolfem na polską ziemię zawitał też szwedzki Trial. Przyznaję, że te dwa zespoły były moim magnesem, który przyciągnął mnie do Rampy.
Wolf to jeden z najlepszych współczesnych zespołów heavymetalowych. Choć swoje najwybitniejsze płyty ma już niestety za sobą (a może i przed sobą, kto wie), wciąż dostarcza solidnego, świetnie zagranego i charakterystycznego heavy metalu. Zobaczenie Niklasa i jego kompanów w akcji zawsze było pewną turystyczną ekwilibrystyką. Udało mi się ją zrealizować prawie 10 lat temu w Berlinie. Ten koncert Wolf nie dość, że był moim pierwszym, to jeszcze niemal rzutem na taśmę po najlepszych płytach. Nic dziwnego, że każdy kolejny mógłby być odebrany prze zemnie mniej entuzjastycznie. Goleniowski koncert zgarnął jednak atuty faktem, że był pierwszym w Polsce. I choć Wolf zdążył nagrać dwie słabsze płyty, którymi obsadził setlistę, koncert i tak był wyborny! Poza zaskoczeniem w postaci dość niekoncertowych „The Raven” i „Shadowland”, ze sceny wybrzmiały głównie kawałki, które aż proszą się o wspólne śpiewanie. Zarówno wolfowe „klassikery” w postaci „The Bite”, „I will kill again”, „Evil Star”, czy „Speed on”, jak i nowsze numery, które mają swoją koncertową nośność: „Shoot to kill”, „Shark Attack czy najlepszy numer z ostatniej płyty - „The III-Fated Mr. Mordrake”. Szkoda, że występ Wolf rozpoczął się tak późno. Mimo że to on był gwiazdą i headlinerem imprezy, pod sceną było dużo mniej osób, niż na... Kryptos, który okazał się czarnym koniem festiwalu. Co sprawiło, że to nie Wolf przyciągnął najwięcej publiki? Późna pora, praca, spanie, zmęczenie, alkohol?
Kiedy Rock Hard Ride Free ogłosił Wolf, już wiedziałam, że jadę. Kiedy doczytałam pod spodem, że wystąpi Trial, omal nie spadłam z krzesła. To dopiero gratka! Trial nie interesował mnie aż do zeszłego roku, kiedy Szwedzi zmienili wokalistę i wydali stuprocentowo heavymetalowy album, „Feed the Fire”. Nie wpadłabym na to, że ten zanurzony w oparach hard rocka lat 70. zespół nagra taką płytę, gdyby nie filmik perkusisty kapeli, który zachwyca się szwedzkim RAMem. RAM? Ten RAM, który tak lubię? Skoro gościu pieje nad RAMem, to może trzeba się z Trial przeprosić. Przeprosiny przyjęte, zwłaszcza, ze otwierający „Feed the Fire” numer „Sulphery” brzmi jak hołd dla tego szwedzkiego zespołu. Na koncert pobiegłam jak na skrzydłach. Po pierwszym kawałku mój uśmiech szerzył się od ucha do ucha! To był właśnie „Sulphery”! Świetnie zagrany, doskonale nagłośniony, a jak zaśpiewany! Z mojej ulubionej płyty zespół zagrał jeszcze „The Highest” oraz tytułowy, ale ku mojemu zaskoczeniu kawałki z poprzednich płyt w wykonaniu Arthura W. Anderssona zabrzmiały zadziorniej. Byłam zachwycona. Jakież moje zaskoczenie było, gdy po koncercie chłopaki ze spuszczonymi głowami mówili, że nie są zadowoleni z tego koncertu. To był pierwszy występ od roku, prawie nie maja kiedy wprawić się w koncertowym boju. Tym bardziej czapki z głów – skoro tak wygląda ich kiepska kondycja, to ja naprawdę chcę zobaczyć ich w szczycie formy! W pokoncertowej rozmowie wyjawił się też sekret pięknej wymowy i użycia adekwatnych polskich słów wokalisty, który przyznał, że pochodzi z Kołobrzegu i jako dziecko wyemigrował wraz z rodzicami do Szwecji. Co nieco z polskiego języka pamięta. Perkusista szybko założył koszulkę RAM i tak koło inspiracji zostało domknięte.
Picture, Picture! - wołał tłum po koncercie Holendrów. I o ironio, nikt nie wyszedł im zrobić zbiorowego zdjęcia. Koncert obejrzałam z ustawionych na końcu klubu bardzo wygodnych trybunek. Ludzie się bawili, śpiewali, znali kawałki. Sądząc po tym ostatnim i dokładając do tego zapowiedzi wokalisty, zespół skoncentrował się głównie na najstarszych dokonaniach z początku lat 80. Jak się lubi stare kapele balansujące na krawędzi heavy metalu i hard rocka, trzeba je łapać jak najczęściej, za jakiś czas nie będzie to w ogóle możliwe. Chwała za to organizatorom festiwalu!
Kryptos wprawił mnie w osłupienie. Spodziewałam się koncertu-ciekawostki. Tymczasem stałam na całym występie z otwartą buzią, nie mogąc nazachwycać się radością muzyków, entuzjazmem publiczności, nośnością kryptosowych kawałków. Jakiś czas temu chłopaki w wywiadzie dla nas mówili, jak nieosiągalnym i wielkim marzeniem było pojechać na trasę do Europy. Ich ekscytacji na scenie nie dało się ukryć. Na pewno ani oni, ani ludzie pod sceną długo nie zapomną tego występu, wszak najmocniej zapamiętujemy to, co emanowało emocjami. Pozytywnie zaskoczyła mnie tez setlista Hindusów. Pamiętam Kryptos jako surowy jak śledź thrash, a okazało się, że panowie mają w swoim repertuarze także zupełnie heavymetalowe kawałki, nawiązujące stylem do późnego Kreatora.
Ogólnej pozytywnej atmosferze sprzyjało miejsce, w którym odbywał się Metal MayDay3. Świetnie nagłośniony klub, po bokach drzwi, przez które wpada świeże powietrze, miejsca siedzące na końcu sali dla strudzonych metalowych pielgrzymów oraz świetny lokal gastronomiczny z ogródkiem, który serwował nie tylko piwo i kawę ale też kanapki i coś słodkiego. Jedno z lepszych miejsc na koncert w naszym kraju, tylko pozazdrościć Goleniowi! Taki lokal oraz gust muzyczny Organizatora – to nie może się nie udać. Cieszę się, że metal – niemal szwedzkim wzorem – można promować w ramach kultury - Metal MayDay3 był wpisany na plakacie wakacyjnych wydarzeń kulturalnych Goleniowa. Czekam na kolejną edycję!
Katarzyna „Strati” Książek