Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 92sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Gorgoroth, Mortiis, Aran Angmar, Hats Barn - Warszawa - 21.11.2024

GORGOROTH, Mortiis, Aran Angmar, Hats Barn - Proxima, Warszawa - 21 listopada 2024
Takich rzeczy się nie przegapia. Dostałem płytę „Antichrist” na CD (!!!) na piętnaste urodziny (dzięki Kasiu!), czyli prawie świeżo po wydaniu. Pamiętam, że baaardzo długo ją katowałem, aż do zdarcia. Ich black metal był zawsze trochę melodyjny, ale jednocześnie nie wyzbyty tego brutalizmu i agresywnej, magicznej mocy, która wtedy zaczynała się jak dla mnie już gubić gdzieś na norweskiej scenie. Po 1996 wchodziło ciut korpo i sporo kapel grających black zaczęło chyba wąchać w tym wszystkim hajs, a nie grać jak najbardziej barbarzyńską, znienawidzoną muzykę na świecie. No więc, wracając - jak Gorgoroth przyjeżdża na osiedle, to się na niego idzie. Bo oni od zawsze trzymali sztandar wysoko. Która kapela black metalowa ma tylu (byłych i obecnych) kryminalistów w składzie? Otóż to, nie ma żartów.
Wieczór rozpoczęła nic mi nie mówiąca francuska grupa Hats Barn, mająca już oczywiście sześć pełnych krążków na koncie. Lider formacji o pięknym pseudo Psycho na scenie rzeczywiście jak psycho się zachowywał. Taki miks goluma wychodzącego z jaskiń w okolicach Cirith Gorgor i G.G.Allina – bez na szczęście najbardziej znanych wyczynów tego drugiego. Tłukł się co jakiś czas po głowie mikrofonem, straszył i naprawdę dobrze budował atmosferę grozy i takiej niespokojnej abstrakcji. Do tego scena była przygotowana jak do rytuału, wisiały sztandary oraz paliły się świece. Nawet w którymś momencie nasz Psycho lunął jakąś cieczą – bezcenne. Brzmieniowo nic czego wcześniej byśmy nie słyszeli, ale było nośnie, bardzo czytelnie (nie mylić ze zbyt czystym brzmieniem) i miało to swój urok. Taki black metal to ja lubię.
Klub Proxima szybko gęstniał od fanów, trzeba było się pomału ustawiać w lepszych lokalizacjach, żeby nie przegapić kolejnej ciekawej grupy.
Następny strzał i kapela Aran Angmar. Kolejny nic nie mówiący mi band i ku mojemu absolutnemu wstydowi, chyba tylko ja ich nie znałem, cóż… starość nie radość. Na swoje wytłumaczenie dodam, że zespół ten grał nie przyswajalny dla mnie (w ich wykonaniu) jakiś melodyjny black metal i wyglądał dodatkowo jak Amon Amarth tak ze dwadzieścia lat temu. Z nostalgią więc rozglądałem się za golumem aka Psycho… To był jednak ten czar, ten klimat… Nie to, że Aran Angmar grali źle, po prostu zbyt czysty i ładny był ten ich black metal. Ludziom się raczej podobało, więc ja się chyba nie znam.
Zaczęło się robić dla mnie ciekawiej, kiedy zaczął się instalować Mortiis. A może raczej powinienem napisać – my instalowaliśmy się w krypcie Mortiisa. Scena udekorowana, dymy, atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała. Sam Mistrz ceremonii dał na siebie też trochę poczekać budując nastrój. No ale w końcu pojawił się, jazda. Nie wiem jak opisać wrażenia ze słuchania tej muzyki. Nie jestem pewien kto pierwszy ją wymyślił, ale na pewno ten gość jest największym jej propagatorem i nie licząc jego kiedyś tam prób grania industrial rocka, dziś nas nie zawiódł i zagrał to, co stało się esencją dungeon synthów. Na jego set wydaje mi się, że składał się cały pierwszy album czyli „Født Til Å Herske”, ale cholera mogę się mylić. To co jest dla mnie fenomenem tego człowieka, to to, że kupili go w latach 90tych black metalowcy z całego świata, choć ta muzyka to w sumie nic innego jak tło do jakiejś gry rpg, brzmiące dodatkowo jak nagrywane na commodore c64. Tak sobie myślę, że może to w jakiś sposób lojalność fanów black metalu, ponieważ Mortiis był basistą Emperor i w jakimś stopniu współtwórcą tego co działo się na początku lat 90. na norweskiej scenie? Może też dlatego, że było to tak wspaniale opakowane – okładki, obrazki, zdjęcia – wszystko klejące się z wizerunkiem na ówczesnej scenie? Nie wiem. Ale przyzna to każdy, że mimo iż nie ma to nic wspólnego z metalem, muzyka ta broni się i słucha się jej wyśmienicie. Czy to w domu, czy spacerując po lesie czy będąc w klubie wśród innych tego typu dziwolągów jak ja. Dodatkowo, co wspaniałe, rozrosło się to granie do rozmiarów ogromnej sceny, gratulacje. Jedynie co jakiś czas okazywana sympatia w stylu: „Mortiis, Kur@a!” i „Na@ierdalaj!” leciutko burzyła nastrój wielkiego magicznego święta. Ale dobra, nie czepiajmy się.
Mortiis zaczarował, ja byłem kupiony. Ale żeby rozruszać trochę mięśnie, potrzebowałem solidnego kopa. A to miało się stać już niebawem za sprawą ekipy w której jedynym stałym filarem jest od początku Infernus.
Chwila oczekiwania i zaczęli od mojej wspominanej, ukochanej płyty „Antichrist”, utworem „Bergtrollets Hevn”. Na wokalu dumnie darł się Hoest z niemniej ważnego Taake. Ale rzeź, coś pięknego. Szybko, zwarcie, a jednocześnie to ich riffowanie jest takie czytelne i nadal, co w przypadku Hats Barn miało również miejsce, bez utraty brudu. Co ja Wam mogę napisać więcej o koncercie Gorgoroth… Zagrali chyba po kawałku z każdej płyty, a więc było: „Aneuthanasia”, „Prayer”, „Cleansing Fire” z „Quantos Possunt Ad Satanitatem Trahunt”, „Katharinas Bortgang” z „Pentagram”, „Revelation of Doom”, „Ødeleggelse og undergang”, „Krig”, „Blood Stains The Circle” z „Under The Sign Of Hell”, „Forces of Satan Storms” z „Twilight Of The Idols (In Conspiracy With Satan)”, tytułowy „Destroyer” z „Destroyer”, „Incipit Satan”, „Unchain My Heart!!! ” z „Incipit Satan”, „Kala Brahman” z „Instinctus Bestialis”… Zdaje mi się, że nie wyniuchałem tam nic z „Ad Majorem Sathanas Gloriam”. Ale powiem Wam, że byłem w euforii i mogło mi się pomieszać, wybaczcie. W przypadku tej kapeli nie ma mowy o jakimś graniu tanimi środkami czy zbędnym robieniu kiczowatego show. To jest miazga od początku do końca, sos z lat 90. Miałem to szczęście, że poznawałem tą muzykę, drugą falę black metalu, wraz z jej rozkwitem. Takie koncerty odbieram więc trochę inaczej. One po prostu dają mi siłę do dalszego działania.
Dodam, że tego dnia 21 listopada w Warszawie spadł pierwszy śnieg w tym roku. Wieczorem grał w Klubie Proxima Gorgoroth. To nie przypadek. Dziękuję.
Bartłomiej Łękarski

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5622065
DzisiajDzisiaj263
WczorajWczoraj886
Ten tydzieńTen tydzień2137
Ten miesiącTen miesiąc44683
WszystkieWszystkie5622065
18.97.9.168