Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Spod znaku Stormwitch” (Axe Crazy)

Axe Crazy zderza dwa światy. Z jednej strony hołduje klasycznym odmianom metalu i garściami czerpie z lat 80., z drugiej strony trzeźwo zauważa mechanizmy rządzące współczesną promocją muzyki. O tym, jak to robi, dlaczego „wydaje” płytę na YouTube i jak udało mu się zadzierzgnąć współpracę z gitarzystą Stormwitch, przeczytacie poniżej.

                      

HMP: Zakładając zespół nie potrafiliście jeszcze dobrze grać. Skąd taki szalony pomysł, żeby uczyć się grając i grając się uczyć? Wiecie, że to mogło się nie udać?

Robson: Dokładnie tak było i to nie był przemyślany krok, ale wtedy nikt o tym nie myślał, bo chęć grania przysłaniała całą resztę. W sumie nie ma w tym chyba nic złego, pod warunkiem, że nie wyjdzie się za wcześnie przed publikę z tym swoim „graniem”. My niestety tak zrobiliśmy, bo wydawało nam się, że skoro umiemy w miarę zagrać "Paranoid" i "Breaking The Law" to możemy śmiało grać koncerty, no i to nie był dobry krok (śmiech). Mamy nawet dosyć dużo tych naszych prehistorycznych koncertów na taśmach VHS, ale leżą głęboko schowane (śmiech).

Jakby Wam ktoś 10 lat temu powiedział, że Wasza płyta znalazła się w piątce najlepszych płyt z 2019 roku... jak zareagowalibyście? Pytam, nawiązując do takiej opinii, jaka padła na Waszym fanpage'u z ust czy raczej z klawiatury zagranicznego fana.

Adik: No na pewno byśmy w to nie uwierzyli, tym bardziej że wtedy zespół Axe Crazy dopiero powstawał. Bardzo się cieszymy, że nasza nowa płyta się podoba i dla kogoś znajduje się nawet w top 5 płyt tego roku.

Wasza okładka spokojnie mogłaby zdobić okładkę książki fantasy z lat 80. Jak wypatrzyliście Mario Lopeza? Przeglądałam jego okładki – ma dużo prac na koncie, ale poza Evil Invaders, żadnych znanych nazw.

Adik: Mario Lopeza znaliśmy już wcześniej z prac, które zrobił dla wielu młodych kapel. Rzeczywiście nie ma na koncie okładek dla wielkich zespołów, ale nam na tym nie zależało. Szukaliśmy kogoś, kto zrobi nam klasyczną okładkę w stylu tych z lat 80. i będzie nas na niego stać. Rozmawialiśmy z kilkoma legendarnymi twórcami okładek, ale ceny ich prac nie były na naszą kieszeń. Mario zrobił w stu procentach taką okładkę, jaką chcieliśmy i jesteśmy mega zadowoleni. Zależało nam też na tym aby okładka była namalowana w realu, a nie tylko stworzona na komputerze, a Mario tak właśnie tworzy swoje obrazy.

Obecnie Wasza płyta jest udostępniona przez kanał NWOTHM. Sami go podesłaliście, czy admin kanału Was „wyhaczył”?
Adik: Z twórcą tego kanału, Andersonem znamy się już dosyć długo, zanim jeszcze jego kanał stał się tak potężny. Napisał do nas po wydaniu EP „Angry Machines” z zapytaniem, czy może wrzucić EP na swój kanał, oczywiście zgodziliśmy się, bo to zawsze jakaś promocja. Podobnie było z „Ride On The Night”, no i tak sobie współpracujemy (śmiech).

Niektórzy biadolą, że obecnie nie ma w mediach audycji promujących młode kapele. Moim zdaniem przejęły je tego rodzaju kanały. Kanał NWOTHM powstał oddolnie, a obecnie ma taką renomę, że odbiorcom wydaje się, że „skoro tam jakaś płyta jest, to musi być dobra”. Czujecie się uhonorowani?

Robson: Oczywiście, że czujemy się uhonorowani (śmiech). Obecnie kanał NWOTHM Full Albums to chyba jedno z największych narzędzi do promowania młodych zespołów grających metal w starym stylu. Nasz nowy album ma trzynaście tysięcy wyświetleń po miesiącu od wrzucenia, nie byłoby to możliwe w żaden inny sposób, oprócz promocji przez dużą wytwórnię, której niestety nie mamy. Co do audycji w mediach to zależy, o jakie media chodzi, bo w telewizji czy radiu rzeczywiście nie ma niczego takiego. W ogóle tam metal nie istnieje, przynajmniej w naszym kraju. Na szczęście jest internet i kanały w stylu NWOTHM Full Albums na YouTube oraz radia internetowe i oczywiście Facebook.

Jeszcze kilka lat temu wytwórnie walczyły z umieszczaniem całych płyt na YouTube do upadłego. Dziś taka forma jest jedną z lepszych form promocji. Jednak nie dla wszystkich gatunków muzycznych i nie dla wszystkich zespołów. Myślicie, że mimo kanału, dużo osób kupi Waszą płytę, kiedy wyjdzie?

Adik: Wydaje nam się, że to właśnie dzięki temu kanałowi więcej ludzi kupi płytę, bo w ogóle o nas usłyszy. Bez takiej promocji ciężko dotrzeć do większej ilości słuchaczy, a skoro nie dotrzemy do nich, to nie usłyszą o nas i co za tym idzie nie kupią płyty. Oczywiście nie każdy, kto nas tam posłuchał kupi płytę, ale na pewno album na kanale o takim zasięgu to same plusy.

Jak to się w ogóle stało, że „wydaliście płytę na YouTube”, zanim pojawi się ona w wersji fizycznej?

Robson: Zrobiliśmy to celowo, żeby uzyskać trochę rozgłosu i rozreklamować nowy album przed wydaniem go na CD, teraz większość młodych zespołów tak robi. Ludzie obecnie wolą posłuchać czegoś i sprawdzić, zanim kupią.

W komentarzach pod Waszą płytą padły bardzo pochlebne dla Was porównania. Co powiecie o tym: „brzmi jak Helloween, które brzmi jak Iron Maiden”? (śmiech)

Adik: No tak, ogólnie przyjęcie płyty jest bardzo dobre, a takie porównania oczywiście bardzo nas cieszą (śmiech). Czy może być lepszy komplement dla młodego zespołu heavy metalowego niż ten napisany powyżej, choć jest dosyć ciekawy i zabawny, ale w sumie porównuje nas do dwóch zespołów, które mają na nas na pewno wielki wpływ, wiec jest dobrze (śmiech).

Są też pochlebne w bardziej klasyczny sposób: przypomina mi „Thundersteel” Riot; czy tylko ja słyszę styl Kinga Diamonda?, wokal przypomina mi Johna Archa. Jak się z tym czujecie?

Adik: Czujemy się z tym bardzo dobrze, są to wielkie nazwy i nazwiska, które sami uwielbiamy, więc traktujemy to jako najwyższej rangi komplementy.

Nagraliście dwa kawałki inspirowane muzyką i słowami Stormwitch. Fantastycznie, że postanowiliście oddać mu hołd, bo na tle Running Wild czy Accept, to niemal zapomniany zespół. Wybór był naturalny czy długo główkowaliście, kto będzie celem Waszego hołdu?

Robson: Tak właściwie to tylko druga część „Walpurgis Tales” stanowi hołd dla Stormwitch. Wybór był naturalny, nie zastanawialiśmy się nad wyborem zespołu. Uwielbiamy Stormwitch i ich muzyka ma na nas wielki wpływ. Według nas jest to jeden z najbardziej niedocenionych zespołów w historii metalu i powinien być dzisiaj na dużo wyższej pozycji niż jest, no ale niestety nie miał tyle szczęścia co Running Wild, Accept czy Helloween.

Zaproszenie do współpracy byłego gitarzysty Stormwitch było pokłosiem tej decyzji czy wręcz przeciwnie – akurat on odpowiedział na Waszą propozycję, więc poszliście za ciosem i pociągnęliście temat Stormwitch?

Robson: Nie, najpierw był pomysł na hołd, a później pomyśleliśmy, że super by było zaprosić do udziału kogoś z oryginalnego składu. Najpierw rozmawialiśmy z Andym, wokalistą Stormwitch. Spotkaliśmy się po ich koncercie w Czechach w tamtym roku i przedstawiliśmy mu naszą propozycję. Zgodził się od razu i bardzo się ucieszył. Następnie uderzyliśmy do Stefana, gitarzysty i kompozytora Stormwitch w latach 80. i on także był chętny, żeby zagrać w „The Legend Of Stormwitch” i nagrał dla nas tę genialną solówkę. No a Andy nie zaśpiewał... Niestety nie mieliśmy już później bezpośredniego kontaktu z nim, tylko z jego żoną. Wysłaliśmy jej gotowy tekst, potem muzykę i odpisała, że bardzo się jej i Andy’emu ten utwór podoba. Po jakimś czasie, gdy już utwór był instrumentalnie nagrany w studiu, dostaliśmy od niej wiadomość, że Andy jednak nie zaśpiewa. Nie wiemy, co było powodem zmiany decyzji i czy była to decyzja Andy’ego, czy też wynikło to z burzliwej sytuacji wewnątrz zespołu, która miała miejsce w ostatnim czasie, ale bardzo szkoda, że tak to się zakończyło. Cieszymy się jednak ze współpracy ze Stefanem.

Nie wierzę, że napisaliście te kawałki intuicyjnie. Jakie cechy charakterystyczne brzmienia Stormwitch wytypowaliście i wzięliście na tapet?

Robson: No to chyba musisz uwierzyć (śmiech), bo absolutnie nie analizowaliśmy budowy ich utworów, riffów czy linii wokalnych podczas pisania tych numerów. W zasadzie to muzyka do „Witches’ Treasure” powstała nawet wcześniej niż pomysł na ten hołd. Samo to z nas wyszło, ale na pewno podświadomie się nimi mocno inspirowaliśmy przy pisaniu nowych utworów, bo tak jak mówiliśmy, ich muzyka jest genialna i ma bardzo duży wpływ na naszą twórczość. Oczywiście tekst w „The Legend Of Stormwitch” to inna sprawa, bo on prawie w całości jest stworzony z tytułów płyt, bądź utworów Stormwitch z lat 80.

Zresztą ten kawałek to moim zdaniem najlepszy numer na Waszej płycie, z najciekawszą linią wokalną. To też Wasz faworyt?

Robson: Bardzo nas to cieszy, utwór na pewno jest dla nas wyjątkowy ze względu na udział Stefana, ale nie jest raczej naszym faworytem. W sumie to takiego nie mamy (śmiech).

Ostatnio mówiliście nam, że robiliście wszystko, żeby nie było nudno. Słychać, że taka dewiza przyświecała Wam i tym razem. Powiedzcie, jak się robi, „żeby nie było nudno”. Tylko nie mówcie, że „jakoś tak samo wychodzi”, bo nie uwierzę (śmiech).

Adik: (Śmiech) No to chyba niestety znowu musisz nam uwierzyć, bo nie zastanawiamy się nad tym jakoś specjalnie podczas tworzenia utworów. Oczywiście, wiadomo, że nie chcemy się trzymać jakiegoś jednego schematu na utwór i staramy się je urozmaicać na różne możliwe sposoby, właśnie tak, żeby nie było nudno, ale nie mamy na to jakiegoś magicznego zaklęcia (śmiech).

Postawiliście sobie wysoko poprzeczkę, żeby brzmieć mocno i szybko, a jednocześnie zachować melodyjność. Nie wszystkim się to udaje. Jaka była Wasza recepta?

Adik: Melodia jest dla nas najważniejsza, sami cenimy to najbardziej w muzyce. Na to też nie mamy jakiejś specjalnej recepty, po prostu słuchamy melodyjnej, a także szybkiej muzyki i taka też widocznie z nas wypływa. Inaczej nie umiemy tego wytłumaczyć, ale skoro nam to wychodzi, to bardzo się cieszymy (śmiech).

Podobno jesteście fanami kreskówek z lat 80. i wczesnych 90... Powiem szczerze, że wiem, o czym mówicie, bo sama wychowałam się na „He-Manie i władcach wszechświata” czy „Wojowniczych Żółwiach Ninja”. Obecnie trudno jest szukać mainstreamowych epickich bajek. Te współczesne dzieci coś tracą? Może nie będą dobrymi odbiorcami heavy metalu, kiedy dorosną? (śmiech)

Adik: No kto wie, o tym się przekonamy w przyszłości (śmiech). Oczywiście uwielbiamy te stare kreskówki, czego dowodem jest nagrany przez nas utwór „Wheeled Warriors” (cover genialnego tematu tytułowego z kreskówki „Jayce And The Wheeled Warriors”), który niestety nie trafił na nasz poprzedni album, ale można go posłuchać na naszym kanale YouTube. Na pewno nie ma i nie będzie już takich kreskówek „z duszą” i wspaniałą muzyką, jak te z lat 80., a współczesnym dzieciakom pozostaje oglądanie tych legendarnych kreskówek w internecie.

Dobra, a co to za tytuł „Never Look Back”? Kto jak kto, ale Wy chętnie spoglądacie w przeszłość.
Robson: Oczywiście spoglądamy cały czas w przeszłość i nią żyjemy, bo według nas najlepsze co wydarzyło się w muzyce miało miejsce w latach 70. i 80. A ten tytuł to w innym znaczeniu, w tekście chodzi o to żeby nie spoglądać na złe rzeczy, które się przytrafiły w przeszłości, tylko iść do przodu i się nie poddawać. To taki utwór trochę w stylu tych wszystkich AORowoych kawałków motywacyjnych z filmów z lat 80. – „Rocky”, „No Retreat, No Surrender”, „Bloodsport” czy „Best Of The Best”.

Kolekcjonujecie płyty. Grając w Axe Crazy, pracując zawodowo i mając rodziny, macie w ogóle czas ich słuchać? „Ich”, nie substytutu płyty z mp3 na komórce.

Adik: Tak, część z nas kolekcjonuje płyty, to świetne hobby choć faktycznie z czasem jest niestety ciężko, ale słuchanie muzyki to podstawa i na to musi się znaleźć czas (śmiech).

Katarzyna "Strati" Mikosz

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5036375
DzisiajDzisiaj435
WczorajWczoraj3656
Ten tydzieńTen tydzień11798
Ten miesiącTen miesiąc40026
WszystkieWszystkie5036375
3.140.185.147