WIJ - Przestwór
(2023 Piranha Music)
Autor: \m/\m/
Tracklist:
Panzerfura
Poroniec
Oko
Brek Zarith
Lete
Lucyferyna
Niezatapialny
Skrzypłocz
Z raju won
Poroniec
Oko
Brek Zarith
Lete
Lucyferyna
Niezatapialny
Skrzypłocz
Z raju won
Chyba Wij już na dobre umościł swoje gniazdo na polskiej scenie ciężkiego grania. Kontynuuje on swoją własną wizję tego co my określamy jako proto metal albo retro rock/metal, czyli muzyki, która swoimi korzeniami sięga lat 70., a może nawet i głębiej. Przy czym ciągle zachowuje niezwykła świeżość, energię, naturalność i plastyczność. Także słuchając albumu "Przestwór" odnajdziecie echa klasycznego rocka, ciężkiego białego bluesa, psychodelicznego rocka, hard rocka, doom metalu, stoner rocka, heavy metalu, rocka gotyckiego itd. Ogólnie stanowi to świat dźwięków, które preferują muzycy tworzący tę formację. Wij to nadal trio, ale tym razem tworzone przez wokalistkę Tuję Szmaragd, gitarzystę Palca oraz perkusistę Boba (zastąpił Miko). Nie mam pojęcia, czy nowy bębniarz miał jakiś wpływ na nowy repertuar, niemniej album jest chyba najbardziej dynamiczny spośród dotychczasowych wydawnictw tego zespołu. Pierwszy kawałek "Panzerfura" rozpoczyna się potężnymi i bardzo szybkimi riffami, po czym przechodzi w "sabbatowski" doom/hard rock (tudzież heavy/doom). Równie mocny i mroczny, ale za to bardzo nośny jest "Poroniec". "Oko" dostaje jeszcze więcej energii, czasami takiej wręcz heavy oraz bujającej stonerowej rytmiki. W "Break Zarith" doom nabiera heavy metalowej maniery, w dodatku doprawiony jest monumentalnym klimatem. Muzycy bawią się też, tempem jak i aurą utworu. "Late" jest chyba najbardziej przestrzenny, kojarzy mi się z mieszanką gotyckiego bluesa, doom metalu i klimatu rodem z Type O Negative. W "Lucyferyna" zespół jeszcze dodaje pewnego posmaku grunge. Później mamy żywiołowy i chwytliwy "Niezatapialny" (punkową energię też w nim znajdziemy). Natomiast "Skrzypłocz" na początku powoduje, że człowiek myśli o Lemmym i jego Motorhead, z czasem jednak Wij zaczyna grać po swojemu. Sam końcówka, czyli "Z raju won" jest niesamowicie mocna to, wręcz speed/thrash albo inny crossover. Oczywiście nie zmienia się podejście zespołu do samych tekstów. Mroczne, okultystyczne, dwuznaczne, "plugawe", a zarazem wciągające, intrygujące i zaskakujące. To one wraz ze śpiewem Marii Lengren ostatecznie nadają wyraz przesłaniu Wija. Ogólnie "Przestwór" to wielki muzyczny miszmasz, zresztą jak zawsze, który jest jednak bardzo spójny, ciekawy a w zasadzie rewelacyjny. Na koniec jeszcze trochę o kwestiach brzmieniowo-produkcyjnych. Instrumenty zostały nagrane w Santa Studio, wokale w Mustache Ministry, zaś całość zmiksował Haldor Grunberg z Satanic Audio. Natomiast grafikę na album znowu przygotował Maurycy Gomulicki. Tak generalnie panowie też zrobili dobrą robotę. Nie pozostaje wam nic innego moi drodzy, jak zdobyć swój egzemplarz krążka "Przestwór" i oddać się słuchaniu.
(5,5/6)
\m/\m/