Myrkur, Jonathan Hultén - Kraków - 18.04.2024
MYRKUR, Jonathan Hultén - Kamienna 12, Kraków - 18 kwietnia 2024
Po pandemicznej przerwie i narodzinach dziecka, Amalie Bruun, znana jako Myrkur, powróciła na scenę z nowym albumem "Spine". To wyjątkowa mieszanka elektroniki, rocka i popu, odbiegająca od folkowych klimatów znanych z poprzednich wydawnictw.
Na początku marca doświadczyłem jej koncertu w Kopenhadze, a teraz przyszła kolej na krakowską odsłonę obecnej trasy koncertowej. Atmosfera była w obu miastach była podobna - mglista, mroczna pogoda potęgowała melancholijny klimat koncertu.
Przed gwiazdą wieczoru wystąpił Jonathan Hultén, były gitarzysta Tribulation, obecnie znany z efemerycznego, folkowego materiału. Jego muzyka to coś kojarzącego mi się z muzyką, jaką Bob Dylan mógłby nagrywać po latach zamieszkiwania w szwedzkim lesie. Jest w tym dużo nastrojowości, łagodności ale też tajemnicy obcowania z czymś nieziemskim. Wystarczy zresztą spojrzeć jak wygląda sceniczna persona Jonathana, by zrozumieć, że mamy do czynienia z czymś niecodziennym. Krótki koncert intrygował, chociaż muszę przyznać, że muzyka Jonathana lepiej wchodzi mi w domowym zaciszu, podczas odsłuchu z płyty.
Po krótkiej przerwie na scenę wkroczyła Amalie Bruun. Ubrana na czarno, z charakterystyczną dla niej subtelną i eteryczną mową ciała, od razu zawładnęła publicznością. Koncert rozpoczął się od "Bålfærd" płynnie przechodzącego w singlowe "Like Humans", podobnie jak miało to miejsce w Danii, miesiąc wcześniej.
Brzmienie zespołu Myrkur na żywo zaskoczyło wielu fanów, którzy doświadczyli jej występów sprzed. Tym razem dominował "alternatywny rock" z mocniejszymi elementami, a stricte metalowe utwory zniknęły z setlisty, albo zostały wykonane w bardziej uładzony sposób. Zabrakło wrzasków, które stanowiły dość zasadniczy środek wyrazu w jej wcześniejszym materiale. Nie chcę oczywiście wskazywać tego jako wady, gdyż jej czysty śpiew jest po prostu piękny.
Muszę przyznać, że Amalie wydawała się być w lepszej formie wokalnej niż w Kopenhadze. Prawdopodobnie zdążyła się po prostu rozśpiewać w trakcie trasy. Nie sposób było jednak zauważyć, że w Krakowie była nieco bardziej chłodna, stonowana, mniej zaangażowana w koncert, niż w swoich rodzinnych stronach.
Największym minusem koncertu był jego krótki czas trwania - niewiele ponad godzina, wliczając bisy. To i tak o dwa utwory więcej, niż na początku trasy. Usłyszeliśmy dodatkowo “Leaves of Yggdrasil” oraz “House Carpenter”, z udziałem Jonathana Hulténa. Osobiście tęsknię za dłuższym występem, jak ten z 2018 roku, kiedy Myrkur zaprezentowała dwa zestawy utworów - folkowy i metalowy.
Mimo krótkiego czasu, koncert był z pewnością magicznym doświadczeniem. Myrkur czaruje na scenie, kreując niepowtarzalną atmosferę. Amalie Bruun to charyzmatyczna i świadoma artystka, która z pewnością ma w planach kolejne muzyczne niespodzianki.
Myrkur udowodniła, że potrafi zachwycać publiczność w nowej odsłonie. Jej muzyka ewoluuje, ale jedno pozostaje niezmienne - magia i tajemnicza aura, która otacza ten wyjątkowy projekt. Fani z pewnością będą z niecierpliwością czekać na kolejne koncerty i płyty Myrkur.
Igor Waniurski