NECRONOMICON - Pathfinder… Between Heaven And Hell
(2015 Trollzorn)
Autor: Wojciech Chamryk
01. Pathfinder…Between Heaven And Hell
02. Betrayed
03. Inside The Fire
04. Reborn
05. Under The Gun
06. We Are The League
07. Alone In The Dark
08. Farwell To A Friend
09. Monster
10. Out Of Hell
11. Killing Pain
Skład:
Freddy – śpiew, gitara
Mike – gitara
Marco – bas
Chris – perkusja
02. Betrayed
03. Inside The Fire
04. Reborn
05. Under The Gun
06. We Are The League
07. Alone In The Dark
08. Farwell To A Friend
09. Monster
10. Out Of Hell
11. Killing Pain
Skład:
Freddy – śpiew, gitara
Mike – gitara
Marco – bas
Chris – perkusja
Bardziej osłuchani, a już na pewno starsi, fani thrashu powinni kojarzyć tę niemiecką kapelę. Co prawda Necronomicon nigdy nie stał się wiodącą siłą teutońskiego łojenia, nikt nie wymienia jego nazwy jednym tchem obok Kreator, Sodom czy Destruction, ale trudno przejść obojętnie obok pierwszych płyt tej formacji, zwłaszcza Escalation z 1988 roku. Później wiodło się zespołowi różnie, była rzecz jasna dłuższa przerwa w działalności, ale od jakiegoś czasu Necronomicon jest na prostej, co potwierdza też jego najnowszy, już ósmy album.
Pathfinder… Between Heaven And Hell jest też kolejnym dowodem na odchodzenie Freddy'ego i jego młodszych kompanów od czystego thrashu, bowiem Necronomicon coraz częściej zwracają się w stronę speed oraz tradycyjnego metalu. I nie da się nie zauważyć, że wychodzi im to naprawdę nieźle, a momentami nawet porywająco. Fakt faktem, że Niemcy zawsze mieli wyjątkowy dryg do takiego grania, ale tutaj wszystko zazębia się w całość wyjątkowo zgrabnie.
Zaczynają zaskakującym wstępem w klimatach New Age, przechodzącym w majestatyczny, lekko orientalny tytułowy opener, ale trwa to do czasu, konkretnie zaś do wrzasku wokalisty, sygnalizującego całkowitą zmianę klimatu i przejście do ostrego, thrashowego numeru na najwyższych obrotach. Równie zadziorny i opętańczo szybki jest Inside The Fire, czasy świetności thrashu przypominają też We Are The League, Farwell To A Friend oraz Monster z histerycznym wrzaskiem Freddy'ego. Jednak już drugi na płycie Betrayed to bardziej klasyczne, typowe dla lat 80. metalowe dźwięki, podobnie jak motoryczny – kłania się wczesny Running Wild – Reborn, mroczny, ale brzmiący jakoś dziwnie lekko, Under The Gun czy powermetalowy Killing Pain. To w większości długie, rozbudowane kompozycje, tak więc muzycy zadbali o ich dopracowane aranżacje, nierzadko z wykorzystaniem instrumentów klawiszowych, jak w balladowym wstępie heavy/speed killera Alone In The Dark czy wręcz epickiego Out Of Hell;wrażenie robi też poziom ich umiejętności – czasy siermiężnego łojenia przy użyciu trzech chwytów to dla Necronomicon już naprawdę odległa przeszłość. Do tamtych czasów nawiązują za to słowne wstępy do kilku utworów: jako pierwszy wypowiada się Freddy, po nim zaś byli muzycy, basista Lala i gitarzysta Jogi, co świadczy o tym, że chociaż już razem nie grają, to wciąż popierają obecne poczynania swego dawnego kompana z zespołu – jest im o tyle łatwiej, że Pathfinder… Between Heaven And Hell to nieco odmienna, ale naprawdę udana płyta, którą śmiało można postawić na półce obok dawnych wydawnictw tej formacji.
(5/6)
Wojciech Chamryk
Wojciech Chamryk