Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

MASZYNA - Miliony słów

 

(2016 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
maszyna cover m
Tracklist:
1 Niewidzialny
2 Kamienne Serca
3 Wykolejony
4 Szepty
5 Miliony Słów
6 W Sumienie
7 Maszyna
8 Płoń
9 Sznur
10 Kalifornia
   
Skład:
Mariusz Bochen - gitara
Wiesiek Szajewski - gitara
Paweł Kasprzak - bas
Rafał Machulak - wokal
Krzysiek Blat - perkusja
   
Obrodziło latoś debiutami, jak tu więc wierzyć w ten fonograficzny kryzys, nieopłacalność wydawania płyt i generalnie zastój w branży? Co prawda „Miliony słów” firmuje sam zespół, to jest Kraśnicka Maszyna, ale nie od dziś wiadomo, że teraz wydawca nie jest alfą i omegą nawet dla początkującego zespołu, bo wszystko w temacie można ogarnąć samodzielnie. Potwierdza to nie tylko zawodowy digipack, ale też brzmienie tych 10 utworów, zarejestrowanych przez Filipa „Heinricha” Hałuchę w Sound Division. Muzycznie zespół określa się jako grający „hard rock metal”, ale uważam to za nieporozumienie, gdyż hard rocka na „Milionach słów” nie uświadczymy. Metal owszem, ale też nie ten w najbardziej tradycyjnym wydaniu kojarzący się z hard rockiem, ale nowoczesny, mocarny i gniewny, wykształcony w latach 90. ubiegłego wieku. Nazwy takie jak  Illusion, Korn czy Machine Head nasuwają się tu od razu, często mamy też wyrazisty groove z wyeksponowaną sekcją rytmiczną. Nie brakuje też nawiązań do Proletaryatu, również w warstwie wokalnej, bo Rafał Machulak często brzmi niczym bardziej gniewne wcielenie Tomasza „Oleya” Olejnika. Czasem oczywiście daje spokój temu brutalnemu wyziewowi, tak jak choćby w kojarzącej mi się z Irą z połowy lat 90. i cytującej „Oni zaraz przyjdą tu” Breakout „Kalifornii”, lżej śpiewa/melodeklamuje też w lekko stonerowym w klimacie „Wykolejonym”, czerpiącym z polskiego rocka lat 80. „Płoń” oraz mającym w sobie coś z bluesa i Gadzia „Sznurze”. Dzięki tym zabiegom płyta w żadnym razie nie nuży, mimo tego, że trwa ponad 50 minut, a warstwę muzyczną dopełniają polskie, bezkompromisowe i zaangażowane teksty. Na pewno nie jest to płyta dla każdego, ale zwolennicy takiego grania powinni koniecznie sprawdzić tę sprawnie funkcjonującą na najwyższych obrotach Maszynę.
(4/6)

Wojciech Chamryk

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5064042
DzisiajDzisiaj999
WczorajWczoraj1125
Ten tydzieńTen tydzień999
Ten miesiącTen miesiąc67693
WszystkieWszystkie5064042
52.14.130.13