AREK ZAWILIŃSKI - Moje buty już tam są
(2022 Dalmafon)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1. Biały sufit
2. Samotność w knajpie Piekło
3. Moje buty już tam są
4. Przez mrok
5. Będę oddychał
6. Nocny pociąg
7. Własna mapa kraju
8. Z opowieści o zwyczajnym życiu
9. W nieba - piekle
10. Świąteczne obrazki
2. Samotność w knajpie Piekło
3. Moje buty już tam są
4. Przez mrok
5. Będę oddychał
6. Nocny pociąg
7. Własna mapa kraju
8. Z opowieści o zwyczajnym życiu
9. W nieba - piekle
10. Świąteczne obrazki
Lineup:
Arek Zawiliński – głos, gitary, harmonijka
Roman Ziobro – kontrabas, akordeon
Maks Ziobro – perkusja
Roman Ziobro – kontrabas, akordeon
Maks Ziobro – perkusja
Jakoś nie było mi dotąd po drodze z twórczością Arkadiusza Zawilińskiego, chociaż kojarzyłem jego postać i wiedziałem, że z dużą swobodą porusza się w bluesowo-folkowej stylistyce, doprawionej poetycką krainą łagodności. Dzięki jego piątemu już albumowi „Moje buty już tam są” mam okazję ową zaległość nadrobić – może nie taką z kategorii „być albo nie być”, ale jednak istotną w kontekście poziomu twórczości tego kompozytora, autora tekstów, multiinstrumentalisty i producenta. Generalnie to bardzo oszczędne, dość surowe granie, gdzie większość utworów opiera się na głosie i gitarze lidera oraz rodzinnie powiązanej sekcji: Roman Ziobro (kontrabas, muzyk znany przede wszystkim ze Starego Dobrego Małżeństwa) i Max Ziobro (perkusja, grający w Plateau, ale nie tylko). Kolejne utwory, kojarzące się nie tylko z bluesem czy folkiem, ale również country, płyną więc niespiesznie, ich słowa warte są zgłębienia, a do tego nie brakuje aranżacyjnych urozmaiceń. Lider sięga więc po banjo czy harmonijkę ustną, na której gra nawet solówkę („Z opowieści o zwyczajnym życiu”), a Roman Ziobro okazuje się równie sprawnym akordeonistą.
Grający na „Moje buty już tam są” gościnnie Michał Lamża i bluesman Jan Gałach dobarwiają brzmienie tria klawiszowymi, mandolinowymi i skrzypcowymi partiami – szczególnie efektownie prezentuje się dzięki temu drugiemu, kojarzący się z Raz Dwa Trzy, utwór „Będę oddychał”. Kolejne mocne punkty tego, ciekawego i dopracowanego albumu, to bardzo wyrazisty, kojarzący się z dokonaniami Organka „W nieba-piekle”, zróżnicowany, czerpiący z klasyki rocka lat 60. „Przez mrok” oraz finałowy, trwający prawie sześć minut i najdłuższy na płycie utwór „Świąteczne obrazki” – kolejna wnikliwa obyczajowa obserwacja autora w bluesowym opracowaniu. Warto!
(5/6)
Wojciech Chamryk