MUN - Nhemis
(2023 Self-Released)
Autor: Wojciech Chamryk
Tracklist:
1.Zmey
2.Yvygenya
3.Arakne
4.Thelo
5.Nehtropy
6.Oizyia
7.Apokaire
8.Anesy
Czas pędzi jak szalony i ani się obejrzeliśmy, kiedy wrocławska formacja MuN wydała już od wiosny 2016 roku cztery albumy. Zwolennicy sludge/post-metalu znają tę grupę doskonale, również dzięki temu, że udziela się w niej aż trzech byłych członków Black Smoke, ale „Nhemis” jest kolejnym krokiem w artystycznym rozwoju MuN. Więcej, z każdym kolejnym albumem Ozimir Gaslonsky i spółka podnoszą sobie poprzeczkę coraz wyżej, proponując materiały dopracowane w każdym aspekcie, począwszy od szaty graficznej, a skończywszy na muzyce. Jest ona tym razem jeszcze bogatsza w warstwie aranżacyjnej, chociaż to wciąż te same, można rzec trademarkowe, składowe: moc sludgemetalowych partii, mroczny klimat post-metalu i dopełniająca je gdzieniegdzie melodyka spod znaku post-rocka. Tylko tyle i aż tyle, ale MuN takie środki w zupełności wystarczają do tego, by przyciągnąć uwagę słuchacza na ponad 40 minut, co w czasach
fragmentarycznych odsłuchów pojedynczych utworów już jest sporym osiągnięciem. „Nhemis” jest jednak materiałem tego typu, który zyskuje z każdym kolejnym odsłuchem, kiedy możemy już w pełni docenić robiące wrażenie zróżnicowanie partii wokalnych frontmana, stopniowe dozowanie napięcia, bo poszczególne utwory rozkręcają się stopniowo, gdzie w dodatku opener „Zmey” to wprowadzająca w klimat całości, pełnoprawna kompozycja instrumentalna. To o takich właśnie płytach mawiano kiedyś, że robią wrażenie jako całość, gdzie każdy utwór jest równie ważny, a do tego żaden nie jest wypełniaczem, niezależnie od tego, czy chłopaki dają na potęgę czadu, czy stawiają na delikatniej brzmiące partie, momentami kojarzące mi się z rockiem progresywnym.
(5/6)
Wojciech Chamryk
Wojciech Chamryk