Neurosis, Yob, Kowloon Walled City - Warszawa - 26.07.2019
Neurosis, Yob, Kowloon Walled City - Progresja Music Zone - 26 lipca 2019
Raczej o tym dlaczego jest jednym z najciekawszych i najbardziej zasłużonych dla sceny post/sludge metalowej nie muszę tutaj pisać. Nie powinno być dziwić, że ogłoszenie ich wspólnej europejskiej trasy z Yob wzbudziło poruszenie w gronie fanów klimatycznego grania. Na całe szczęście tym razem trasa nie ominęła Polski i mogłem na własnej skórze przekonać się o potędze koncertów Neurosis.
Nie wiem czy dwa koncerty w Polsce czy sezon wakacyjno festiwalowy sprawił, że frekwencja nie była jakaś mega olbrzymia ale narzekać też się nie dało. Na pierwszy ogień wyszli Kowloon Walled City, którzy w swoim krótkim, bo pół godzinnym koncercie rozgrzali publiczność przed następnymi połamanymi dźwiękami mistrzów gitary. Zarówno oni jak i reszta artystów tego dnia postawili na totalny minimalizm na scenie a kompletne szaleństwo w dźwiękach wydobywających się z instrumentów. I tak już pierwszy zespół utwierdził mnie w przekonaniu, że brzmienie dzisiejszego wieczoru będzie potężne a akustyka klubu nie zawiedzie.
Następny na deskach stołecznej Progresji pojawił się Yob. Mike i spółka zaprezentowali tak potężne i ciężkie riffy, że praktycznie nie było już co po nich zbierać. Zespół zaprezentował się w rewelacyjnej kondycji i zgraniu. Miałem momentami wrażenie, że wszystko wypada o wiele lepiej od bardzo udanego zeszłorocznego koncertu w Krakowie. Już na tym koncercie klub zaczął się wypełniać.
Mówiąc, że frekwencyjnie nie było szału mam na myśli dość spore odstępy między ludźmi na koncercie i właśnie w taki sposób udało mi się szybko znaleźć pod sceną na gwieździe wieczoru. Na ten koncert czekałem od roku 2017 kiedy to po raz pierwszy zetknąłem się z Neurosis. I cholernie było warto czekać. Zespół może nie szaleje na scenie i wydaje się wręcz stateczny, do tego brak wizualizacji i znikoma gra świateł. Wydaje się nudno? Nic bardziej mylnego, Neurosis nie potrzebuje takich patentów, oni po prostu grają i wychodzi im to fenomenalnie. Na tej trasie postawili na przekrojową setliste, niestety bez jakiś większych powrotów w przeszłość. Skupili się głównie na ostatnich swoich albumach.
Podsumowując, kto nie był niech żałuje. Mocny kandydat do tytułu klubowego koncertu roku i oby jak najszybciej wrócili na kolejną trasę.
Kacper Hawryluk