Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

The Relicts

           

Oto warszawska grupa The Relicts, w muzyce której ohyda środkowych albumów Dakthrone idzie w parze z chamstwem wczesnego Bulldozer i alkoholowym zapaszkiem belgijskiego Killer. Dla maniaków podziemnego metalu najbardziej rozpoznawalną postacią owego ansamblu jest wokalista Galin, znany z grupy Armagh, ale tym razem to gitarzysta o ksywce Szybki opowie wam o zespole, o tym co najgorsze w człowieku i najlepsze w muzyce.  

                    

HMP: Witaj. Metal Archives określa wasz styl jako black/punk. To pomysł wasz czy kogoś zgłaszającego zespół? Zgadasz się z takim określeniem? Które z punkowych kapel miały na was wpływ, jeśli w ogóle?

Szybki: O ile dobrze pamiętam, to osoba, która nas tam dodała nie jest znajomym żadnego z nas, a "black metal/punk" widocznie wydawało mu się odpowiednią szufladką. Metal Archives czasami rządzi się dziwnymi "prawami", przez długi czas nie było tam kapel nawet z pogranicza punka i metalu, gdzie granica była bardzo cienka. Nie było Discharge, nie było mnóstwa lewackich crustów brzmiących jak metal, podobnie z grindem – zdawałoby się, że może chodzi o politykę jaka kryje się za tego typu kapelami, ale przecież Metal Archives lansowało ruch BLM, więc chyba jednak nie jest to kwestia polityki. Z czasem dodali Discharge otwierając archiwa na tzw. D-beat i potwierdzając moje odczucie, że jak kapela hałasuje na przesterach, w rytmie barabanów i z wkurwionym wokalem, to musi być to metal, nie patrząc na pomniejsze kategorie. Jeżeli chodzi o inspiracje punkiem to trudno powiedzieć, bo oprócz niektórych band skowerowanych na "Undisputed Attitude", "Future of the Past" i "The Spaghetti Incident", wiele tego nie słuchałem. Poza tym ze słuchu nie zagram Ci nawet najprostszego punkowego gówna, wiec ciężko mówić o inspiracji. Słyszałem opinie, że nasz bębniarz Szymon punkowo nakurwia, ale to już jego można by pytać o powody i inspiracje.

Ja bym określił was jako wypadkową Darkthrone, w ogóle wczesnego norweskiego blacku, belgijskiego Killer (wokale) , wczesnego Bulldozer (riffy i swoista intencjonalna muzyczna ohyda). Czy wśród waszych inspiracji są wyżej wymienione kapele?

Muszę zatem posłuchać bliżej Bulldozer skoro słyszysz podobieństwo w riffach. O Killer może coś mógłby powiedzieć Galin, a Darkthrone jest święty, wryty głęboko pod skórę chyba wszystkich z nas. Ta  inspiracja jest podświadoma, bo moje podejście do grania ich kawałków skończyło się na pojedynczych riffach z "Under a Funeral Moon". Tak czy inaczej porównanie do Darkthrone jest najlepszym komplementem.

Gość, który oglądał wasz ostatni koncert, odnosząc się do samego wizerunku zespołu, stwierdził mniej więcej tak: Na wokalu wczesny Dickinson, na basie typ z Blasphemy, a na gitarach dwóch kiboli. Co sądzisz o takim porównaniu?

Trudno u nas mówić o jakimś kreowanym wizerunku, nie przebieramy się w plastikowe zbroje, nie zakładamy peleryn. Galin ma swój retro odchył i jest sobą na scenie, Biały podobnie, dyga w stronę Kanadoli. Robert i ja zakładamy bandziorki – mam odczucie, że corpsepaint to rzecz należąca do lat 90-tych, poza tym nie chciałoby mi się z tym pierdolić przed i po gigu i tak paradować wśród ludzi, wolę schować się za maską w iluzorycznym poczuciu bycia incognito.

Heheszki heheszkmi ale skład jest rzeczywiście dość eklektyczny. Mam, na myśli fakt, iż wokalista do tej pory kojarzony był z black/thrashem czy black speedem, wiem zaś, że tobie bliższy jest black tzw. drugiej fali. Kto gra tu pierwsze skrzypce? Kto odpowiada za większość riffów?

Sprawy tak się potoczyły, że parę lat temu przecięliśmy się z Galinem w ciekawych okolicznościach, akurat pod ręką były gitary. Wiedziałem, że był częścią Bestiality więc chciałem mu zaprezentować kilka fragmentów kawałków, które wcześniej przez już długi czas układałem. Niedługo potem zaczęliśmy to rzeźbić w konfiguracji ja wiosło, on gary. Z czasem okazało się, że chłopaki stoją za First Wave Only, reprezentują solidną część bieżącej warszawskiej sceny i mają ludzkie zasoby o jakich już dawno przestałem myśleć. Riffy i strukturę kawałków miałem w większości gotową, potrzeba było właściwych ludzi na właściwym miejscu. Na którejś kolejnej próbie pojawił się Biały, przyszedł z basem, który sobie specjalnie skołował mając pełne bezczelne przekonanie, że się sprawdzi w tej roli i tak też się stało. Za gary wskoczył Szymon, perkusista Armagh i zaaranżował większość z nich, w sposób który bardzo mi pasował, a Galin zajął się druga gitarą w celu podbicia pewnych akcentów i zagęszczenia atmosfery. Z czasem skoncentrował się na wokalu, a na gitarze zastąpił go Robert z Ortsul – w takim składzie zagraliśmy nasze dwa dotychczasowe koncerty. Jednym słowem chłopaki znaleźli czas i chęci żeby dograć swoje partie do moich wypocin i spotykać się w miarę regularnie na próby, za co jestem im ogromnie wdzięczny.  

Początek „Heroum Sedes” to riff bardzo podobny do tego z „One Rode to Asa Bay” wiadomo kogo. Zgadzasz się? Powiem ci skąd to porównanie: Otóż „Hammerheart” to płyta na wskroś heroiczna, a wasz utwór, jeśli nie jest to jakiś ukryty sarkazm czy ironia, opiewa zdaje się czyny naszego podziemia niepodległościowego.

Jest to kolejny przypadek, ponieważ płyty Bathory po "Under the Sign of Black Mark" nie były już tym czego szukam w muzyce. Natomiast wiem w jakim kierunku poszedł sir Quorthon i nie wiem jak muzycznie, lecz tekstowo dobrze to wyczułeś. Nie ma tu krzty sarkazmu. Ten utwór, w tłumaczeniu "Tron Bohaterów", jest ukłonem w stronę beznadziejnej walki naszych przodków o wolność. Swoim heroizmem zasłużyli się dla Polski i świata, a ich dusze, podobnie jak dusze antycznych bohaterów, lśnią teraz pod postacią gwiazd w Drodze Mlecznej.

W waszych tekstach, za wyjątkiem być może „Heroum Sedes”, czuć śmiercią, beznadzieją, mizantropią. „Deranged Ways” ukazuje nienawiść do tzw. „szarego człowieka”. „Lewd Effigy” opisuje ludzkość jako pasożyta na Ziemi, zaś „Revel In Hunger” to zdaje się świat widziany z perspektywy kogoś nieuleczalnie chorego lub skrajnego abnegata. Generalnie dół. Co zainspirowało takie wizje? Kto pisze u was teksty?

Teksty, z wyjątkiem „Deranged Ways” autorstwa Galina i „Sonetu” autorstwa Białego, idealnie wpisujących się w ton albumu, napisałem czerpiąc z osobistych przeżyć i tego jak w większości postrzegam element ludzki i jego poczynania. Emocje, które towarzyszą słuchaniu black metalu też raczej nie mają prawa być optymistyczne, chyba z wyjątkiem triumfujących, militarystycznych kapel na czele z włoskim Spite Extreme Wing, zatem „Anthems to Downfall” w tej warstwie jest taki jak określiłeś – jest pełen wszystkiego tego, co złe w człowieku.

Za wyjątkiem utworu „Sonet” unikacie bardzo szybkich temp, nie mówiąc o blastach. To wpływ perkusisty czy wspólna decyzja? Mało tu też solówek – moim zdaniem przydałyby się. Skąd decyzja o ich braku?

Nie powiem Ci dokładnie jak dużą część albumu stanowią szybsze tempa i blasty, ale jest tego sporo, więcej niż zauważyłeś. Mam poczucie, że kompozycje są tak wyważone by zbudować napięcie i dojebać do kotła tam gdzie trzeba. Chyba w każdym numerze jest szybsza partia, „White Line Fever” i „Sonet” może rzeczywiście są najszybsze, ale nie bierzemy udziału w żadnym wyścigu, gramy to co daje ujście emocjom i brzmi dla nas satysfakcjonująco. Końcowy efekt w postaci albumu był na tyle satysfakcjonujący, że poczuliśmy specjalnej potrzeby dodania solówki. Możliwe, że to się zmieni przy kolejnych nagraniach, zobaczymy.

Jak wygląda wasza aktywność koncertowa? Jak reaguje na was publika? Czytałem, że wasz wokalista schodzi ze sceny i wrzeszczy wśród publiczności. Widziałeś teledysk do „We Have Arrived” Dark Angel? Czy Galin inspirował się Ronem Rinehartem?

Jak dotąd zagraliśmy dwa koncerty, w wolskich 2Kołach i Voodoo i mam nadzieję, że podczas obu z nich udało nam się sprawić by ludziom udzieliły się emocje, które chcieliśmy przekazać. Opinie były raczej dobre, nikt nie obrzucił nas jajkami, ani nie nasłał chujów, a niektórzy dali się ponieść i zrobili pod sceną trochę chaosu. Liczymy na to, że na kolejnych występach, po tym jak już niektórzy zaznajomią się z płytą, będziemy w stanie porwać więcej ludzi i sprawić, że stracą kontrolę nad sobą. Co do Dark Angel i „We Have Arrived” – myślę, że Galin może kojarzyć ten klip i kontakt Rineharta z publicznością, ale jego sceniczna ekspresja jest naturalna i pewnie widząc, że publika zamula stwierdził, że wyjdzie im na przeciw w jeszcze bardziej bezpośredni sposób. Dla mnie takie zachowanie na scenie, sposób w jaki nosi go tekst i muzyka, mimo że może nie typowo w black metalowym stylu, jest autentyczne i stawia wyzwanie publiczności, chyba też o to w tym chodzi.

Jakub "Ostry" Ostromęcki

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5073337
DzisiajDzisiaj78
WczorajWczoraj2441
Ten tydzieńTen tydzień10294
Ten miesiącTen miesiąc7057
WszystkieWszystkie5073337
3.145.156.250